„Road Trip to Glashütte”: Nomos
Niemieckie zegarmistrzostwo, choć skupione na niewielkim obszarze małego Glashütte, oferuje bardzo zróżnicowaną ofertę zegarków, z jednym wspólnym mianownikiem – „manufakturowością”.
Podobnie jak A. Lange & Söhne i Glashütte Original (które odwiedziliśmy i opisaliśmy TUTAJ i TUTAJ), Nomos Glashütte – najmniejszy z trójki najciekawszych marek zegarkowych „Made In Germany” stawia mocno na własną manufakturę. Owa wspomniana w zajawce „manufakturowość” to słusznie wyznawana przez wszystkie wspomniane marki filozofia budowania zegarków możliwie w największym stopniu własnym sumptem. O ile jednak w wypadku Lange i GO nic w tym dziwnego, mały Nomos z ledwie 24-letnią historią imponuje. Po wizytach u dwóch znacznie bardziej rozpoznawalnych sąsiadów, na ostatni punkt niemieckiego Road Trip czekaliśmy z chyba największym znakiem zapytania – ale końcowy akord wyjazdu okazał się jego godnym zwieńczeniem.
Każdy, kto kiedykolwiek odwiedził Glashütte, chcąc nie chcąc musiał chociaż przejść obok głównej siedziby Nomosa, która ulokowana jest przy stacji kolejowej. W istocie obecne, należące do firmy budynki, to dawne budynki dworcowe, a wejście na stację kolejki łączącej miasteczko z Dreznem odbywa się niemal przez włości manufaktury. To tu w roku 1990 Roland Schwertner rozpoczął historię firmy, która ledwie dwa lata później przedstawiła światu pierwsze cztery kolekcje manualnie nakręcanych zegarków: Tangente, Orion, Ludwig i Tetra. Wszystkie one produkowane są do dziś, a od roku 2005 mają wyłącznie in-house’owe mechanizmy, projektowane i wykonywane w Glashütte. Firma zatrudnia łączenie niespełna 200 pracowników i może pochwalić się 9 własnymi mechanizmami pracującymi w zegarkach w sumie 11 kolekcji. Wszystko to w cenie zaczynającej się od poziomu 1000Euro.
Wspomniany już budynek kolejowy – główna siedziba Nomos Glashütte – to miejsce pracy zarządu firmy, dział spedycyjny i logistyka oraz wytwarzanie i wstępne wykańczanie komponentów. W jednym ze skrzydeł budynku mieści się także kluczowy dla rozwoju firmy dział R&D czyli Research and Development – centrum rozwoju, koncepcji i projektowania nowości, łącznie z nowymi mechanizmami. Sam dział produkcyjny to tradycyjnie nowoczesne maszyny plus praca ludzkich rąk, niezbędna szczególnie przy wykańczaniu drobnych elementów każdego czasomierza.
Dział R&D, liczący sobie obecnie 10 pracowników, przeniesie się niebawem do drugiej, właśnie remontowanej siedziby Nomosa. Kilka minut jazdy samochodem po ciasnych, wznoszących się uliczkach miasteczka i naszym oczom ukazał się prosty, kilkupiętrowy budynek, w którym pracują kluczowi ludzie każdej manufaktury – zegarmistrzowie.
R&D zajmie ostatnie piętro, z piękną panoramą Glashütte za oknami…
…reszta to już królestwo specjalistów, zajmujących się czysto zegarmistrzowską stroną budowania czasomierzy, łącznie z napawającym markę zasłużoną dumą wychwytem „swing system”.
Łamiąc szwajcarski monopol, Nomos Glashütte zaprojektował własny system wychwytu z kołem balansowym, kołem wychwytowym, kotwicą i sprężyną. Projekt pochłonął 7 lat i około 12mln Euro inwestycji – ale jego wymierne korzyści będą dla marki nie do przecenienia. Własny wychwyt zapewnia Nomosowi nie tylko status prawdziwej manufaktury ale przede wszystkim ogromną niezależność i możliwości rozwojowe. Docelowo system trafi do wszystkich werków, a zadebiutował w modelu Metro i kalibrze DUW 4401. DUW to skrót od Deutsche Uhrenwerke – pojawi się on przy wszystkich kalibrach wyposażonych w „swing system”.
W przeszklonym dużymi oknami, przestronnym budynku zegarmistrzowie Nomosa zajmują się nie tylko montażem mechanizmów, ale również ich regulacją i bardziej skomplikowanymi dekoracjami komponentów, jak choćby specjalny szlif aplikowany na powierzchnię kół zębatych mechanizmu naciągu. Powodzenie operacji w całości zależy od operatorki maszyny, która musi manualnie docisnąć zdobiony element do narzędzia, aplikując przy tym niewielką ilość pasty polerskiej. Zbyt lekki albo za mocny nacisk momentalnie niszczy część. Doświadczenie gra tu – podobnie zresztą jak w całym zegarmistrzostwie w ogóle – kluczową rolę.
Zegarki
Nomos oczywiście produkuje zegarki i choć specyficzna stylistyka Bauhaus nie jest do końca w moim guście, nie można odmówić im charakteru. Dodatkowo znakomity stosunek jakość/cena gwarantuje marce rzeszę fanów i świetne wyniki sprzedaży. A oto, co powstaje w Glashütte.
Konkluzja
Po dniach spędzonych w Lange & Söhne i Glashütte Original do Nomosa udawaliśmy się ciekawi, jak na tle (relatywnie) dużych sąsiadów wypadnie firma, która sprzedaje zegarki w nieporównywalnie niższym przedziale cenowym. Szybko okazało się, że atencja przykładana do budowania mechanicznych zegarków jest cechą wspólną wszystkich trzech niemieckich manufaktur. Choć za nowego Nomosa Glashütte płaci się ułamek ceny konkurentów, zegarek jest budowany z dużym udziałem ludzkich rąk, z przywiązaniem do detali i pokaźną ilością własnych komponentów. Niewiele marek na świecie może zaoferować czasomierz z własnym, ładnie udekorowanym mechanizmem i całą masą unikatowego DNA za tak przyzwoite pieniądze. Konsekwentne budowanie wizerunku plus własny rozwój zagwarantują marce co najmniej utrzymanie pozycji lidera sprzedaży zegarków „Made In Germany”.