
Recenzja Tissot Telemeter 1938 [zdjęcia live, dostępność, cena]
Kolejny inspirowany vintage zegarek od Tissota to propozycja skierowana do kolekcjonerów szukających historycznej stylistyki we współczesnym wydaniu i rozmiarze.
W branży zegarkowej, z coraz silniejszą konkurencją i nowymi markami pojawiającymi się jak przysłowiowe grzyby po deszczu, nie ma jednej, prostej recepty na sukces. Współcześni klienci są wybredni, a do tego dobrze poinformowani (mamy nadzieję, że to też nasza zasługa) – potrafią więc mądrze przebierać w ofertach, szukając czegoś idealnie wpasowującego się w ich gusta. A że te są bardzo różne, zaspokoić wszystkich zwyczajnie nie sposób. Jest jednak jedno dość bezpieczne i sprawdzone rozwiązanie, które daje szansę estetycznego zadowolenia sporej grupy odbiorców – vintage. Nie mam na myśli starych zegarków per se, ale raczej inspirowany nimi design. Klimaty retro sprzedają się nadal doskonale, zarówno wśród wytrawnych kolekcjonerów, jak i nowych adeptów, którzy szybko podłapują trend na „stare”. Stare rozumiane jako klasyczne i ponadczasowe, choć akurat te hasła w zegarkach eksploatowane są do granic możliwości. Nie zmienia to faktu, że tradycyjne wzornictwo broni się doskonale i we współcześnie produkowanych czasomierzach również jest poszukiwane. Głównym problemem zazwyczaj okazują się właściwie tylko rozmiary. Zegarki stylizowane na vintage często zachowują również vintage’owe gabaryty – a to na wiele współczesnych nadgarstków troszkę za mało. W tym choćby kontekście nowy Telemeter 1938 od Tissota może się okazać strzałem w dziesiątkę, a co najmniej opcją godną uwagi.

Vintage vibes
Nie trzeba długo przyglądać się nowemu Tissotowi (o rzucie oka na nazwę nie wspominając) by poczuć emanujący z każdego detalu klimat vintage. W sumie, gdyby ten zegarek trochę postarzeć, obić, dodać kilka rys i patynę, można by się śmiało pomylić. Współczesność zdradza w sumie tylko jeden, choć dość istotny, fakt. Zanim jednak o nim, pozostańmy przy klimatach vintage.

Inspiracje designem lat 30. ubiegłego wieku widać w każdym praktycznie elemencie modelu Telemeter 1938, od kształtu koperty, przez formę przycisków, stylizowaną koronkę, wypukłe szkiełko i wreszcie tarczę – najbardziej vintage’owy element całości. Srebrno-biały cyferblat (druga opcja to czarna tarcza) pełen jest detali i skal, które o dziwo tworzą spójną i czytelną kompozycję. Najbardziej od zewnątrz tarczę okala skala telemetru, służąca np. do określenia dystansu na podstawie dźwięku. Pod nią znalazło się miejsce na podziałkę minutową oraz sekundową, wyskalowaną pod częstotliwość mechanizmu stopera (4 Hz). Środkowy ring wykończony bardzo subtelnym szlifem koncentrycznym, prezentuje namalowane, proste indeksy godzinowe. Po lewej i prawej stronie ulokowano dwie tarczki. Ozdobione szlifem słonecznym i lekko wpuszczone w cyferblat, odpowiadają za licznik minutowy stopera oraz małą sekundę. Częściowo zachodzi na nie namalowany na środku, czerwony ślimak ze skalą tachymetru. U góry czarną farbą namalowano logo Tissota.


Nie dość że czytelnie, to na tarczy nowego Tissota Telemeter 1938 jest bardzo stylowo, w klimacie. Klimat oczywiście przywodzi na myśl chronografy z okolic przełomu ubiegłego stulecia, które mimo wieku nie zestarzały się ani trochę. Nie wiem, czy o zegarkowej tarczy można powiedzieć, że jest przystojna, ale ta zdecydowanie jest, w bardzo dostojnym, klasowym wydaniu. Z dużą ilością detali, co warto podkreślić, szczególnie mając na uwadze położenie marki w tzw. piramidzie prestiżu.
Rozmiar ma znaczenie
Jak już zdążyłem nadmienić, poza tarczą również zewnętrze Tissota Telemeter 1938 mocno inspiruje się historią. Stalowa koperta ma lekko profilowane, smukłe uszy o odpowiednich proporcjach. Obudowę z boku wykończono satynowaniem, które ładnie gra światłem z polerkami na górnych powierzchniach, bezelu oraz ringu dekla. Wypolerowana jest również dość płaska, ząbkowana koronka – sygnowana logotypem Tissota – oraz dwa owalne przyciski. Estetycznie koperta wypada bardzo in plus, ale… jest duża.


42 mm średnicy, mniej więcej 49 mm lug-to-lug oraz niespełna 15 mm grubości (łącznie z na oko 2 mm szkłem) to jak na dzisiejsze standardy jak najbardziej gabaryty akceptowalne. Zwłaszcza w przypadku automatycznego chronografu, który zawsze niesie ze sobą pewne wymogi. Wielu z Was pewnie nawet uzna ten rozmiar za idealny, bo 42 mm przyjęły się jako średnica koperty współczesnych czasów – i to jest jak najbardziej ok. Medal – jak to z medalami bywa – ma jednak dwie strony. 42 milimetrowy zegarek vintage to pewien ewenement i z pewnością każdy kolekcjoner z pasją do starego pokręci nosem. I słusznie, ale o tym za chwilę.
Mechanizm
Sporo odpowiedzialności za gabaryty Tissota Telemeter 1938 spada na wybór mechanizmu zamkniętego w kopercie. Marka postawiła na werk sprawdzony, uznany i znany doskonale – Valjoux 7750. Produkowany przez manufakturę ETA mechanizm na świecie pojawił się w pierwszej połowie lat 70., ale do masowej produkcji na dobre wszedł dekadę później. Z czasem stał się podstawowym wyborem wielu firm, chcących zbudować dobrej klasy zegarek z chronografem, bez konieczności projektowania własnego werku. W lekko zmodyfikowanej wersji Tissota kaliber ma numer Valjoux A05.231.

Valjoux A05.231 ma 30 mm średnicy i niespełna 8 mm grubości, a to przekłada się na konieczną wielkość koperty, w której się go zamyka. Kaliber wyposażony został w antymagnetyczną sprężynę Nivachron. W pełni nakręcony popracuje przez 68 h, co jest wynikiem satysfakcjonującym. Podobnie wypada kultura pracy i trzymanie czasu, z jednym tylko małym „ale”. Valjoux ma tendencję do posiadania bardzo „żwawego” wahnika. Jeden bardziej energiczny ruch ręką i wręcz czuć kopertę lekko bujającą się na nadgarstku. Przeciętnie imponujący jest również zestaw dekoracji, sprowadzony do perłowania na mostkach i częściowo szkieletowanego wahnika z logo Tissot.


Wrażenia i wnioski
O Telemeter 1938 jedno powiedzieć można na pewno. Tissotowi udało się zaprojektować bardzo spójny i bardzo ładny zegarek. Oczywiście znajdą się osoby, które stwierdzą, że czuć tu mocną inspirację modelami historycznymi, więc w sumie to nic trudnego. Nic bardziej mylnego, bo o ile stylistyka vintage jest swego rodzaju receptą na sukces, z pewnością nie jest jego gwarantem z automatu. Mówi się, że rzeczy proste zaprojektować najtrudniej, lecz Tissot wybrnął z zadania znakomicie, podpierając się najlepszymi, klasycznymi wzorcami.

Zaskakująco dużo detali na tarczy, kilka rodzajów dekoracji, ostre, starannie naniesione skale i błyszczące, niebieskie wskazówki robią znakomite wrażenie. Nawet pod lupką nie sposób doszukać się niedoróbek, również w obrębie wykończenia koperty i jej detali. Imponującej, zwłaszcza w zegarku kosztującym równiutkie 10 000 PLN. Co z drugiej strony jest jednak sporą sumą pieniędzy, zwłaszcza za zegarek marki pozycjonowanej na dolnej półce zegarkowego prestiżu.


Tissot Telemeter 1938 jest zegarkiem budzącym rozterki. Z jednej strony nie sposób odmówić mu urody, z drugiej ciężko pominąć gabaryty, które przekładają się na komfort użytkowania. Oczywiście to jedynie kwestia mojego gustu i chudego przegubu, ale popuszczając wodzę fantazji, wyobrażam sobie zegarek w np. 40 mm kopercie z nieco cieńszym mechanizmem. Wtedy byłoby idealnie, teraz – wybaczcie trywializm – to kwestia mocno indywidualnych preferencji.
PS. Telemeter 1938 w wersji ze srebrną tarczą zestawiono z paskiem z włoskiej skóry cielęcej w kolorze mysim, przeszytym białą nitką i zapinanym na zatrzaskiwanego motylka. Druga opcja to czarny cyferblat „gilt” i jasnobrązowy pasek.

Tissot Telemeter 1938
Producent | Tissot |
Nazwa modelu | Telemeter 1938 |
Ref. | T142.462.16.032.00 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | Valjoux A05.231 |
Rezerwa chodu (h) | 68 |
Tarcza | srebrna |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 42 |
Wysokość (mm) | 14,2 |
Wodoszczelność | 30m |
Pasek | skórzany |
Cena (PLN) | 10000 |