Kurs zegarmistrzowski w butiku Omegi
Jako miłośnikom zegarków pewnie nie raz zdarzyło Wam się pomyśleć o rozkręceniu mechanizmu i poznaniu dokładnej zasady jego działania. Omega postanowiła wyjść naprzeciw tym oczekiwaniom i dla wybranych klientów organizować kursy zegarmistrzowskie.
Jedno z pomieszczeń warszawskiego butiku Omegi na kilka dni zamieniło się w pracownię zegarmistrzowską. To właśnie tutaj – przy dwóch biurkach – redakcja CH24.PL miała okazję rozłożyć na części pierwsze, a następnie ponownie złożyć mechanizm Omega Cal. 2201. Dodam tylko, że byliśmy pierwszymi „cywilami” w Europie, którzy uczestniczyli w tego typu zajęciach. Do tej pory podobne kursy, dzięki którym rozłożenie i złożenie mechanizmu następuje dokładnie tak jak w serwisie Omegi, zarezerwowane były wyłącznie dla zegarmistrzów Swatch Group.
Trwające około 4 godzin zajęcia prowadził Mariano Samudio – zegarmistrz oraz doradca techniczny centrum serwisowego OMEGA w Bienne w Szwajcarii. Krótko mówiąc, ten „szef wszystkich szefów” to osoba odpowiedzialna za szkolenie czołowych zegarmistrzów w poszczególnych krajach. Pochodzący z Argentyny Mariano okazał się wulkanem pozytywnej energii, który dość szybko i skutecznie zaraził nas entuzjazmem do zegarmistrzowskiej sztuki rzemieślniczej. Doprawiając wszystko ciągłymi żartami i uśmiechem zdecydowanie umilał nam czas spędzony za biurkiem.
Drugim zegarmistrzem była pracująca na co dzień w serwisie Swatch Group Polska (SGP) Katarzyna Marcinkowska. Pasjonatka z długoletnim stażem i zarazem jedyna kobieta wśród osób zatrudnionych na tym stanowisku w SGP.
Początek kursu to konieczna dawka teorii. Przypomniano nam cztery najistotniejsze elementy zegarka – źródło energii, jej transmisję, dystrybucję oraz organ regulacyjny. Po krótkim wstępie, ubrani w zegarmistrzowskie fartuchy, zasiedliśmy przed przygotowanymi dla nas biurkami, sam na sam z mechanizmem 2201. Wysłuchaliśmy koniecznych instrukcji, Mariano pokazał nam narzędzia oraz to, jak ich używać. Ostudził też nieco nasze emocje podsumowując, że wybrany kaliber jest stosunkowo łatwy w „rozbiórce” i idealnie nadaje się do tego typu szkoleń. Cóż, pomimo tej potencjalnej „prostoty” i tak idealnie weszliśmy w rolę poważnych rzemieślników, którzy za chwilę dokonają niemal niemożliwego.
Po uwolnieniu energii z bębna sprężyny zabraliśmy się za rozkręcanie mechanizmu. Po każdym kroku Katarzyna i Mariano sprawdzali poprawność wykonanych czynności i informowali o kolejnym zadaniu do wykonania. Po niespełna godzinie rozmów i żartów okazało się, że mechanizm został rozkręcony do ostatniej śrubki.
Droga w drugą stronę – złożenie mechanizmu – była jak schodzenie z Mount Everestu, czyli nieco trudniejsza. Zwłaszcza ostatni element – montaż mostka z kołem balansowym, który „pobudzał” całość do pracy. Ostatecznie jednak udało się i oba składane przez nas werki ożyły.
Po wykonaniu zadania poczuliśmy się jak James Bond kończący trudną misję. W nagrodę za ciężką pracę nie otrzymaliśmy co prawda Astonów Martinów, ale potraktowano nas jak koronowanych zegarmistrzów. Nie tylko wręczono nam okolicznościowe dyplomy, ale również poczęstowano wybornym Bollingerem stworzonym specjalnie dla Omegi, którego wypiliśmy w towarzystwie Maxime’a Gourgouillata – dyrektora butiku Omegi przy warszawskim Placu Trzech Krzyży. Podczas rozmowy dowiedzieliśmy się, że salon Omegi planuje również organizację takich kursów dla swoich wybranych klientów. Przyznam, że uważam to za bardzo dobry pomysł. Pozwoli im nie tylko poznać zasady działania zegarka, ale pokaże jego „duszę” i wytłumaczy – przynajmniej pośrednio – skąd bierze się nieraz jego astronomiczna cena.
Na koniec pozostaje mi pochwalić jakość obsługi w warszawskim butiku. To z pewnością miejsce, gdzie pasja zegarmistrzowska unosi się w powietrzu, a wiedza i kultura zakupu stoi na bardzo wysokim poziomie. Życzę sobie i wszystkim czytelnikom, aby tak traktowano ludzi w każdym punkcie sprzedaży zegarków.