
Recenzja Oris Big Crown ProPilot „Żelazny” [zdjęcia live, video, cena]
Szwajcarzy po raz kolejny pokusili się o przygotowanie zegarka z polskim akcentem. Limitowany do 50 egzemplarzy specjalny model firmy Oris z serii Big Crown ProPilot zadedykowano pilotom Grupy Akrobacyjnej „Żelazny”.
Portal CH24.PL zawsze z wielkim entuzjazmem podchodzi do limitowanych edycji, które zawierają w sobie jakiś narodowy element. W przeszłości zarówno marka Oris, jak i np. Frederique Constant korzystały z takich rozwiązań, prezentując odpowiednio zegarek poświęcony zasłużonym dla polskiego lotnictwa Żwirce i Wigurze oraz klasyczny czasomierz przygotowany w hołdzie Fryderykowi Chopinowi. Teraz ta kolekcja powiększy się o kolejnego „pilota”, tym razem dedykowanego asom przestworzy z aktywnie działającej Grupy Akrobacyjnej „Żelazny”, której Oris – od tego roku – został oficjalnym partnerem. Logo szwajcarskiej marki trafiło nie tylko na nadgarstki pilotów, ale również na stroje oraz kadłuby samolotów Zlin wykorzystywanych przez cały team. Jednym z jego członków jest Wojciech Krupa, który na potrzeby tego tekstu i sesji przeistoczył się na moment z doświadczonego pilota w „nadgarstkowego modela”.
Portal CH24.PL jest oficjalnym partnerem medialnym projektu Oris „Żelanzy”.
Oris „Żelazny”


„Żelazny” na tarczy i deklu
Z uwagi, że recenzowany zegarek to limitacja przygotowana specjalnie na polski rynek, zacznijmy od przyjrzenia się bliżej „dodatkom”, mającym uczynić ten model wyjątkowym. Od seryjnie produkowanej wersji wyróżnia go widoczny na godzinie 9 szkic samolotu należącego do grupy „Żelazny”. Umieszczono go do góry nogami, w pozycji, w jakiej często faktycznie znajduje się w trakcie akrobacji.

Druga z modyfikacji to zadruk szkiełka dekla, za który posłużyło logo teamu. Trochę szkoda, że nie ograniczono się do jego wygrawerowania lub do wykorzystania całego czerwonego rotora, bez dodatkowych, zaburzających tło napisów. Ewentualnie do użycia przyciemnionego szkła, eksponującego znak graficzny „Żelazny”. A tak, w mojej ocenie dekiel jest nieco przeładowany.

Design
Przypomnę, że zegarki dla lotników – tzw. piloty – wyróżniają dwie cechy, po pierwsze: monochromatyczna kompozycja tarczy, ułatwiająca szybki odczyt, a po drugie: spora koronka, która dawniej pozwalała na zmianę wskazań bez konieczności zdejmowania rękawic. Pamiętajmy, że wtedy w kokpitach panowały niskie temperatury. W modelu „Żelazny” zadbano o oba elementy. Na czarny cyferblat trafiły dość spore cyfry arabskie odpowiadające indeksom godzinowym, które wykonano z Super-Luminovy. Substancją świecącą wypełniono też centralnie zamocowane wskazówki: godzinową i minutową. Czarno-biały projekt przełamuje sekundnik zakończony czerwonym grotem.

Z okienka na godzinie 3 odczytamy dzień i datę – wykorzystano przy tym czarne dyski z naniesioną na biało czcionką, dzięki czemu tarcza wygląda po prostu ładnie i spójnie.

Zamykające zegarek od góry szafirowe szkiełko łączy się przez karbowany, surowy bezel – kształtem odwołujący się do turbiny silników – ze szczotkowaną powierzchnią koperty. Tę z kolei zestawiono z czerwonym, tekstylnym paskiem, barwą nawiązującym do samolotów Grupy Akrobacyjnej „Żelazny”. Pasek zapinany jest na zapięcie zatrzaskowe zakończone odciąganą klamrą, podobne z jakim spotkałem się podczas testów modelu Oris Big Crown ProPilot Altimeter.
Silnik
Od strony mechanicznej do limitowanego Orisa trafił mechanizm Cal. 752 wykonany na bazie Sellity SW220. Ten nakręcany przez czerwony wahnik – będący znakiem rozpoznawczym firmy – werk zamknięto w 45mm kopercie ze stali (WR100m). Łożyskowany 26 kamieniami mechanizm pracuje z częstotliwością 4Hz (28.800A/h) i ma 38-godzinną rezerwę chodu.

Wrażenia
Nie ukrywam, że bardzo kibicuję kolejnym modelom z polskimi akcentami. Nie inaczej jest w tym przypadku. Oczywiście zgoda, iż zastosowane modyfikacje są raczej mocno zachowawcze i sam pewnie rozwiązałbym wiele elementów inaczej, np. bardziej subtelny znaczek na tarczy, za to zdecydowanie widoczniejsze logo „Żelazny” na deklu, ale i tak Orisowi należą się ogromne słowa uznania za fakt dostrzegania naszego kraju na zegarkowej mapie świata.


W przypadku „Żelaznego” podobają mi się jeszcze trzy rzeczy. Po pierwsze wielkość limitacji. 50 sztuk to naprawdę niedużo i mając taki czasomierz faktycznie można poczuć się wyjątkowo. Po drugie, zegarek nie trafi wyłącznie do salonów sprzedaży, ale także na nadgarstki każdego z pilotów Grupy Akrobacyjnej „Żelazny”, stając się tym samym ich oficjalnym czasomierzem. Po trzecie sam dobór partnera do projektu. „Żelazny” to jedyna w Polsce cywilna grupa akrobacyjna. Precyzja z jaką poruszają się w powietrzu piloci jednostki i doświadczenie niezbędne do przeprowadzania takich ewolucji, to cechy doskonale komponujące się z założeniami przyświecającymi zegarmistrzostwu – tutaj również stawia się na dokładność i gromadzone latami know-how.

Oris Big Crown ProPilot „Żelazny” został wyceniony na 6.969zł. Z pewnością świetnie będzie się prezentował nie tylko na nadgarstkach prawdziwych pilotów, ale również wszystkich tych, którzy – tak jak ja – marzyli kiedyś o tym zawodzie.


Więcej o Grupie Akrobacyjnej „Żelazny” przeczytacie na jej oficjalnej stronie TUTAJ.
Ładny, szkoda tylko że to nie jest seria Red Arrows
Red Arrows to raczej nie byłby polski akcent.
Maly blad w projekcie to sprawienie ze sylwetka samolotu wyglada jak „trzecia” wskazowka co czyni tarcze troche nieprzejzysta. Poza tym cudo.
Ale byłby dużo bardziej kultowy
„Na żywo” samolot – choć duży – nie przypomina wskazówki i w ogóle się z nią nie myli.
Wiadomo moze czy Oris planuje wypusic te limitowana edycje ale w wersji GMT?