„Hands-On” IWC Tribute to Pallweber „150 Years” – cyfrowy mechanik na nadgarstek [zdjęcia live, cena]
Niekwestionowanym królem gamy rocznicowych nowości IWC Schaffhausen jest zegarek, który do tej pory istniał jedynie w wersji kieszonkowej. Na nadgarstku wypada zaskakująco dobrze, zwłaszcza w najbardziej przystępnym wariancie w stali.
Pallweber „150 Years” to pierwszy z zegarków IWC, jakie opisałem przed SIHH – i był ku temu dobry powód. Tegoroczna kolekcja marki liczy sobie 25 nowych referencji, ale de facto tylko Pallweber jest naprawdę nowy, choć oparty na projekcie historycznym. Na ten zegarek czekałem najbardziej podczas prezentacji IWC – i mogę spokojne powiedzieć, że się nie zawiodłem, a nawet przekonałem. Poza złotą wersją (przeczytacie o niej TUTAJ) Pallwebera zrobiono także z platyny albo stali… i w tym właśnie wariancie „budżetowym” zegarek wygląda zdecydowanie najciekawiej. Na tyle, że kompletnie zapomniałem sfotografować pozostałe dwa.
Jedna rzecz frapowała mnie najmocniej po otrzymaniu pierwszych informacji – gabaryty. Rzecz jasna fakt przeniesienia na nadgarstek zegarka kieszonkowego ma swoje wymagania i w sumie rację mieli Ci, którzy mówili, że duży być musi. Wypolerowana koperta Pallwebera ma 45mm średnicy, ale jej krótkie i cienkie uszy sprawiają, że na moim średnich rozmiarów nadgarstku układ się nadspodziewanie dobrze. W części to też zasługa manualnego kalibru (94200), który pozwolił odchudzić całość do 12 mm.
Odchudzona kompozycyjnie jest także tarcza – biała lub niebieska, lakierowana i imitująca emalię. Jasna wersja trafiła do koperty z różowego złota (250 egzemplarzy) oraz platyny (50 egzemplarzy). Niebieski zarezerwowano jedynie dla modelu stalowego (500 sztuk)… i to on wypada w całym zestawieniu najkorzystniej. Kolor jest lekko pastelowy, wygaszony, matowy i znakomicie współgra z białymi akcentami w formie małego sekundnika (jedynej wskazówki na cyferblacie) oraz dwóch okrągłych okienek w górnej połówce (plus spajającego je okręgu). To bliżej godziny 12 wskazuje aktualną godzinę, to poniżej minuty. Design żywcem skopiowano z kieszonkowego Pallwebera. I choć gros tarczy pozostaje puste, projekt broni się świetnie – pewnie w dużym stopniu za sprawą swojej odmienności. Kolejne upływające minuty wiążą się z przeskakiwaniem odpowiedniego dysku, więc tylko mały sekundnik u dołu dyskretnie przypomina, że zegarek ciągle pracuje.
Wspomniany już kaliber 94200 jest manufakturową konstrukcją IWC, przygotowaną specjalnie pod Pallwebera. Ręcznie nakręcana całość ma 60h rezerwy chodu i gabaryty idealnie dopasowanie do rozmiaru koperty. Za system dwóch cyfrowych wskazań czasu opowiada koło w kształcie gwiazdy (albo krzyża maltańskiego), umożliwiające przestawianie czasu w przód i w tył, w dowolnym momencie. Wskazanie minut ma dodatkowo osobną, dedykowaną przekładnię z własnym bębnem sprężyny. Całość pracuje z częstotliwością 4Hz na 50 kamieniach.
Wszystkie 3 Pallwebery zaopatrzono w paski z aligatora i korespondujące z metalem koperty klamerki. Najtańsza (i najciekawsza wizualnie) stalówka to koszt 24.000EUR (~99.900PLN). To nie mało, ale zegarkowi trzeba jednak oddać odmienność oraz rozsądną limitację. W różowym złocie cena Tribute to Pallweber rośnie do 38.000EUR (~157.600PLN). Najbardziej ekskluzywna i oczywiście najdroższa jest referencja w kopercie z platyny. Za jeden egzemplarz trzeba zapłacić 60.000EUR (~249.000PLN).