„Hands-On” Carl F. Bucherer Patravi EvoTec DayDate
Patravi EvoTec DayDate to zegarek o cechach modelu sportowego i klasycznego zarazem. A także jeden z tych w portfolio rodzinnej manufaktury Carl F. Bucherer, które zasila in-house’owy mechanizm z peryferyjnym rotorem.
Niedawno mieliśmy okazję odwiedzić manufakturę Carl F. Bucherer (CFB). Podczas wizyty pokazano nam proces powstawania produkowanego in-house bazowego mechanizmu A1000. Po powrocie do Polski postanowiłem bliżej przyjrzeć się gotowemu zegarkowi, który ów mechanizm zasila. Wybrałem do tego celu model Patravi EvoTec DayDate.
Kaliber A1000
Zaprojektowany, składany i testowany w manufakturze w Sainte-Croix automatyczny kaliber A1000 wyróżnia przede wszystkim peryferyjny rotor. Dzięki niemu mechanizm wygląda jak manualny i możemy go podziwiać w pełnej krasie (bez zasłaniającego sporą część wahnika) przez przeszklony dekiel. Takie rozwiązanie ma także dodatkowe plusy – pozwala na rozbudowę kalibru o kolejne moduły w obu kierunkach tzn. zarówno w stronę tarczy jak i dekla, a w efekcie ułatwia jego późniejsze serwisowanie.
Peryferyjny rotor (nakręcający sprężynę w obu kierunkach) był zapewne dla CFB nie lada wyzwaniem. Już wcześniej sporo firm postanowiło wykorzystać go w swoich mechanizmach, ale wydajność nakręcania była zbyt słaba, a w efekcie samo noszenie zegarka nie „ładowało” go do oczekiwanego przez producentów poziomu. W przypadku CFB chronione patentem rozwiązanie działa na tyle skutecznie, że już kilka ruchów nadgarstka nakręca sprężynę na kilkanaście minut pracy. Aby zmniejszyć do minimum tarcie, rotor porusza się po ceramicznych rolkach, które przed szybkim zużyciem chroni powłoka DLC. Rolki z kolei pracują na sprężynach, które zabezpieczają całość przed przykrymi skutkami wstrząsów. Ostatnim elementem mechanizmu, który wymaga szczególnej uwagi jest chroniony kolejnym patentem pomysł, pozwalający na oddzielną regulację częstotliwości i szybkości pracy organu regulacyjnego. Co więcej, po modyfikacjach można je – według zapewnień producenta – „zablokować” i od tej pory nie wymagają kolejnej regulacji.
Oznaczony symbolem A1001 mechanizm w opisywanym modelu ma 55h rezerwy chodu i wymiary 32mm x 6,3mm. To co podoba mi się w nim najbardziej, to charakterystyczne dekoracje przypominające trochę kształtem układy scalone. Powierzchnie są częściowo szczotkowane (w jednym kierunku), a częściowo gładkie. Te drugie występują w lekko „zagłębionych” fragmentach mostków i płyty. Krawędzie poddano fazowaniu i polerowaniu.
Design
Szczerze mówiąc mam poważny problem do jakiej grupy zakwalifikować Patravi EvoTec DayDate. Z jednej strony tarcza ma w miarę klasyczny wygląd, a z drugiej koperta mierzy spore 43.75 x 44.5 mm x 13,95mm, co sprawia, że zegarek z pewnością nie zmieści się pod mankiet eleganckiej koszuli. Według zapewnień CFB system antywstrząsowy jest bardzo skuteczny, co mogłoby pozwolić na użycie czasomierza podczas sportowych zmagań, ale wodoodporność na poziomie 50m raczej do zadań specjalnych go nie predestynuje…
Stalowej kopercie (dostępna jest również wersja w różowym złocie) nadano kształt poduszki. Od góry wieńczy ją gumowy bezel, którego zadaniem jest m.in. ochrona przed przykrymi skutkami uderzeń czy otarć. Podobnie ma się sprawa z pokrytą gumą koronką, zabezpieczoną z obu stron przykręconymi do koperty blokami-osłonami ze stali.
Na tarczy – prócz standardowych wskazań godzin i minut – znajdziemy okienko dużej daty, dnia tygodnia i tarczkę małej sekundy. Centralne wskazówki są szkieletowane i częściowo wypełniono jest substancją świecącą. Niestety o pewnych porach (np. w okolicy 10:57) zasłaniają okienko dużej daty, utrudniając – a czasem wręcz uniemożliwiając – odczyt. Poza tym kompozycja jest spójna, a dopracowane elementy, jak metalowa obwódka tarczki małej sekundy czy okienka daty nawiązującego do kształtu koperty, stanowią dodatkowe „smaczki”.
Cyferblat EvoTeca na pierwszy rzut oka wydaje się być czarny, ale w rzeczywistości jest ciemnoszary i w ciekawy sposób mieni się w świetle. Dopełnieniem projektu są spore, nakładane indeksy, częściowo wypełnione luminową.
Opisując zegarek nie można zapomnieć o skórzanym pasku z białymi przeszyciami i piękną, czerwoną wyściółką od wewnątrz. Skóra z której powstał jest wyjątkowo mięsista i wygodna przy kontakcie z nadgarstkiem, ale również wyjątkowo delikatna. Wieńcząca całość motylkowa klamra (z przyciskami zabezpieczającymi przed samoistnym otwarciem) zaciśnięta choć przez sekundę na pasku pozostawia na nim trwałe ślady. A to oznacza, że po zakupie lepiej rozważnie regulować pasek, żeby później nie było na nim widocznych, odciśniętych przez klamrę „wgnieceń”.
Podsumowanie
Pomimo iż w witrynie sklepowej wygląda przeciętnie, na nadgarstku Patravi EvoTec DayDate zyskuje bardzo dużo. Jest przy tym wygodny, ma in-house’owy, ciekawie zdobiony werk, no i wykonała go rodzinna firma. Jeśli zatem macie na zbyciu około 10.000Euro, Carl F. Bucherer może być propozycją godną rozważenia.
Czerwona wyściółka od wewnątrz robi robotę
kolejna propozycja
OK
BYĆ ZOBACZYĆ I PRZEŻYĆ TO CHODŹ RAZ W ŻYCIU – IWC
„Zegarek trochę za sportowy, ale najważniejsze, że jest czerwony element”.
Oczywiście, rączka rączkę myje a wszystkiemu jest winien Kaczyński, przed Trybunał Stanu z nim I dożywocie!
Były lata 70 i przebywałem w Szwecji. Wybrałem się na zakupu z chęcią kupienia zegarka razem z moim przyjacielem. Po wielkich namowach, wręcz kłótni, namówiłem mojego przyjaciela na ukochaną manufakturę Zenith. Były to czasy, gdzie zegarki bez duszy i serca (kwarcowe) osiągały ceny o 300 % większe od prawidłowych (mój zakup to była Omega automatic). Zenith był z ręcznym naciągiem, ale za to jaki, był to chronograf i w dodatku w złotej kopercie. Cena też była atrakcyjna, bo trafiliśmy na likwidację sklepu, gdzie zegarki mechaniczne były przecenione nawet o 70 %. Przyjaciel do dzisiaj mi dziękuje za namowę, bo nasz Zenith na chwilę obecną osiąga całkiem przyzwoitą cenę (na aukcji ok 35 000). Bogu dzięki, że boski Charles Vermot schował projekty, wzory, obliczenia i komponenty El Primero przed oczami zidiociałych Amerykanów, gdzie dla nich kwarc był szczytem wszystkiego (co za głupota). El Primero jest dla mnie mechanizmem, który powinien być wzorem (nie plagiatem) dla innych nowych manufaktur, wzorem przywiązania do firmy, wzorem doskonałości i wzorem miłości do sztuki. Nie mam pojęcia dlaczego Polacy polubili tą markę, bo obok Omegi, IWC i Longinesa, zegarki tej manufaktury były od dawien dawna kupowane najczęściej, a kupujący w 90 % nawet nie zdawali sobie sprawy co to jest El Primero !! Georges Favre-Jacot zakładając firmę w 1865 roku nie zdawał sobie sprawy, jak wspaniałą manufakturę tworzy. Trzeba przyznać, że Georges znał się wyśmienicie na rzeczy tworząc maszyny i narzędzia własnego projektu. Na owoce nie czekano długo, były nagrody, wyróżnienia, Grand Prix w Paryżu w roku 1900 i sto lat od założenia firmy kochany El Primero z jego 36 000 wahnięć, co wzbudzało zazdrość wielu manufaktur. Tak – Zenith to wspaniała manufaktura, którą trzeba pokochać, a odwdzięczy się ona wspaniałym owocem !!
Dużo ciekawych zdjęć
Kilka fajnych zdjęć z wizyty w manufakturze Lange & Söhne
Kilka fajnych zdjęć z wizyty w manufakturze Lange & Söhne
cudo
moj ulubiony chepi diamond sport cacko uwielbiam ta firme zegarmistrz z kielc