
Co oznacza dla branży zegarkowej pojawienie się Apple Watch?
Wczorajsza konferencja Apple rozwiała wątpliwości i potwierdziła nasze przypuszczenia, że nowy smartwatch z logiem jabłka na razie nie będzie stanowił zagrożenia dla luksusowych zegarków mechanicznych.

Po miesiącach plotek i spekulacji, firma z Cupertino pokazała w końcu utrzymywany dotąd w tajemnicy i chyba najbardziej wyczekiwany smartwatch. Apple Watch – bo tak będzie nazywało się urządzenie – trafi do sprzedaży na początku przyszłego roku. Już dziś należy sobie zadać pytanie, czy jego obecność wywoła drugą „kwarcową rewolucję”, tzn. czy przyczyni się osłabienia słynących z produkcji zegarków Szwajcarów? Niestety trudno o jednoznaczną odpowiedź. Moim zdaniem debiut Apple Watcha poważnie odczują wszystkie marki produkujące przeszacowane cenowo zegarki kwarcowe oraz zegarki mechaniczne o wartości do około 3.000zł. Nie sądzę jednak, żeby ktokolwiek na stałe zamienił czasomierz Patek Philippe, Omegę czy Rolexa na elektroniczny gadżet. Gadżet, który tak naprawdę bez telefonu – oczywiście również z logiem jabłka – okazuje się niemal zwykłym elektronicznym wyświetlaczem czasu.

Aby wykorzystać w pełni możliwości Apple Watch konieczne jest posiadanie iPhone’a i połączenie go z zegarkiem. To już samo w sobie stanowi poważną barierę, zmuszając do włączenia się w ekosystem Apple. Problemem będzie także szybkie „starzenie” się urządzenia i konieczność jego wymiany raz na kilka lat, tak by był kompatybilny zarówno z bieżącym smartfonem, jak i oprogramowaniem. Na koniec – bateria. Co prawda w trakcie prezentacji Tim Cook tylko do niej nawiązał, ale mówiąc, że zegarek będziemy nosili w ciągu dnia, a ładowali go nocą dał jasno do zrozumienia konieczność codziennego podłączania do ładowarki.

Nowe urządzenie Apple wyposażono w mnóstwo aplikacji. Część z nich uważam za bardzo ciekawe – jak choćby dokonywanie płatności (o ile będzie możliwe również w Polsce), otwieranie drzwi do hotelowego pokoju, sprawdzenie stanu naładowania baterii w elektrycznym samochodzie czy nawigacja. Pozostałe, to po prostu „przedłużenie” telefonu. Zastanawia mnie ilu ludzi komunikaty wyskakujące co chwila na ekranie tego smartwatcha przyprawią o dodatkowy stres. Nie wspominając o liczniku aplikacji, która będzie nas karcić za obżarstwo i oznajmi, że jesteśmy kanapowymi leniami.
Czy zatem Apple Watch zyska grono sympatyków? Jestem pewny, że tak. Ale raczej nie jako zegarek, tylko jego bliski kompan. Uzupełnienie (w końcu mamy dwa nadgarstki) lub urządzenie do „zadań specjalnych”, jak np. treningi czy wakacyjne wyprawy. Poważnym zagrożeniem może stać się dopiero któraś z kolejnych wersji – pozbawiona błędów wieku dziecięcego i oferująca coś więcej niż tylko funkcje telefonu do noszenia na ręce.

Zegarek będzie dostępny w ramach trzech kolekcji: Apple Watch (koperta ze stali), Apple Watch Sport (anodyzowane aluminium) i Apple Watch Edition (18ct złoto) oraz – do wyboru – w dwóch rozmiarach: 38mm lub 42mm. Liczne paski i bransolety w połączeniu z łatwym systemem ich zmiany mają ułatwić personalizację smartwatcha i nadać mu wygląd sportowy (guma) lub bardziej vintage (skóra lub bransoleta typu mesh). Ceny w USA zaczną się od 350$.
