
Basel 2015: Tudor North Flag [live]
Porywanie się na manufakturowe mechanizmy to domena raczej dużych manufaktur, ale pierwszy własny kaliber Tudora (zaprezentowany w nowej kolekcji North Flag) może wynieść firmę na zupełnie nowy poziom.
Praktycznie do dnia dzisiejszego Tudor postrzegany był jako tańszy, nieco uboższy brat wielkiego Rolexa. Obie firmy należą do tego samego właściciela, ale to Rolex jest królem zegarków, a młodsze dziecko pomysłu Hansa Wilsdorfa stanowi alternatywę dla mniej zamożnego klienta. Choć Tudor oferuje świetną jakość wykonania i detale charakterystyczne dla czasomierzy z wyższej półki, przez całą swoją dotychczasową historię proponował jedynie zegarki z mechanizmami od zewnętrznych dostawców (głównie ETY). O czym wiedziało niewielu, już od 2010 roku firma pracowała nad projektem, który miał ten stan rzeczy na zawsze zmienić. MT5621 to numer pierwszego w 100% własnego kalibru made-by-Tudor. My zobaczyliśmy go już wczoraj, przy okazji ciekawie zaplanowanego i zorganizowanego wieczoru z udziałem Land Roverów i nocnej scenerii lasów okolic Bazylei.
Stworzony jako mechaniczny koń pociągowy werk to – przyznać trzeba – zaskakująco mocna propozycja, jak na debiutancki mechanizm manufakturowy. Konstrukcja ma automatyczny naciąg i pełne 70h rezerwy chodu. Do tego dochodzi balans ze zmienną inercją i krzemowa sprężyna. Całość ma certyfikat chronometru COSC i mocno techniczne wykończenie. Szkieletowany wahnik obraca się nad piaskowanymi płytami i mostkami kalibru, które mocują wypolerowane śrubki. Balans otrzymał pełny mostek, a wszystkie grawery wycinane są laserowo. Może wygląda to wszystko surowo, ale swój urok ma, a i do ogólnego designu pasuje nadspodziewanie dobrze.


Wskazania kalibru MT5621 to, poza czasem oczywiście, data i rezerwa chodu. Te dwa elementy ulokowano na obu stronach matowej, czarnej tarczy z białymi aplikacjami, dwoma dużymi arabskimi indeksami (12 i 6) i zestawem białych, czytelnych wskazówek. Datownik to okienko na godz. 3, rezerwa chodu natomiast to tarczka na godz. 9 z namalowaną na niej wskazówką. Biało-czarną kompozycję dopełniają żółte detale, powielone także na podszyciu skórzanego paska, który będzie jedną z dwóch dostępnych z zegarkiem opcji.

North Flag dostał inspirowaną nieco modelem Ranger 2 z lat 70., stalową kopertę średnicy 40mm z dwoma szafirowymi szkłami. Stalowy bezel osadzono na ceramicznym pierścieniu, a poza wspomnianym paskiem (czarnym, skórzanym) dostępna będzie też wersja na pełnej, stalowej bransolecie z zatrzaskiwanym zapięciem – i to właśnie w tym wydaniu zegarek wygląda lepiej, przywodząc nieodzownie na myśl kilka projektów Geralda Genty.

Podstawowe pytanie, jakie samo nasuwa się na myśl przy North Flag to – ile, a właściwie ile więcej, to będzie kosztować? Tudor, za co należą mu się brawa, wyszedł z założenia, że marka powinna zostać w dotychczasowym segmencie rynku, i tu stworzyć coś na kształt małej rewolucji. Napędzany własnym mechanizmem zegarek kosztował będzie 3.400CHF w wersji z paskiem i 100CHF więcej z bransoletą.

P.S. Tudor uruchomił także swoje oficjalne konto na Instagramie. Szukajcie go pod adresem https://instagram.com/tudorwatch/