
Z wizytą w Audemars Piguet
Precyzja, drogocenne materiały, dbałość o detale, ale przede wszystkim wartość pracy ludzkich rąk – to wszystko zobaczyliśmy podczas wizyty w Le Brassus, w manufakturze Audemars Piguet.
W piramidzie prestiżu, czyli nieformalnym rankingu firm zegarkowych, na podium trafiają praktycznie zawsze trzy marki: Patek Philippe, Vacheron Constantin i Audemars Piguet (ostatnio również A. Lange & Sohne). Ponieważ mieliśmy już okazję zobaczyć jak powstają czasomierze w dwóch pierwszych manufakturach, z wielką radością przyjęliśmy zaproszenie do Le Brassus, by prześledzić na własne oczy proces produkcji między innymi słynnych Royal Oaków.

Le Brassus to mała, malownicza szwajcarska wioska, w której znajduje się muzeum Audemars Piguet (AP) oraz główna siedziba manufaktury. Przy pracach nad nowoczesnym budynkiem, który na pierwszy rzut oka może bardziej przypominać magazyn niż miejsce narodzin jednych z najlepszych zegarków na świecie, firma bardzo mocno postawiła na ekologię. Za gigantyczne pieniądze powstały wnętrza, które przez większość dnia oświetla i w razie potrzeby ogrzewa, słońce.

Naszą wizytę w AP rozpoczęliśmy od pracowni, w której wykwalifikowani zegarmistrzowie zajmują się szkieletowaniem mechanizmów. Mozolna, ręczna praca w połączeniu z licznymi starymi narzędziami i osobami z wieloletnim doświadczeniem w pełni uzasadniają posługiwanie się określeniem „manufaktura”.

Każdy etap prac zwieńczony jest kontrolą, w której często pomagają wyspecjalizowane i niezwykle precyzyjne maszyny.
Moją uwagę zwróciły drobne detale, jak np. montaż rubinów, który w AP odbywa się ręcznie. Odpowiedzialny za tę czynność pracownik ma do dyspozycji pudełeczka z różnymi rozmiarami kamieni, które sam wybiera, a następnie umieszcza i dociska we właściwym miejscu. Piszę o tym, ponieważ w odwiedzanych wcześniej manufakturach za te czynności były na ogół odpowiedzialne roboty, które najpierw mierzyły z dokładnością do mikronów otwory np. w płycie głównej, a potem dociskały z odpowiednią siłą idealnie dobrane w te miejsca kamienie.
W Le Brassus za proces produkcji zegarków w dużej mierze odpowiadają ludzkie ręce. Począwszy od montowania wskazówek, przez rozwiercanie niektórych otworów, po „odkurzanie” mechanizmu i jego zamykanie w kopercie. Firma dużą uwagę przywiązuje do kontroli gotowych zegarków oraz ich czystości (brak „paprochów”, zarysowań etc.), choć to dzisiaj standard obowiązujący każdą szanującą się markę.

Przed montażem pasków / bransolet gotowe zegarki trafiają do pojemników, w których testuje się ich wodoszczelność.

Wodoodporność sprawdzana jest również na tradycyjnych stołach, na których zegarki są umieszczane na podgrzanej powierzchni, a następnie na ich szkiełka trafiają krople zimnej wody. Pojawienie się pod szkiełkiem pary oznacza rozszczelnienie koperty i konieczność ingerencji odpowiedniego pracownika.

Ostatnim etapem jest montaż pasków, klamerek i bransolet. Pracujące tu głównie kobiety muszą działać wyjątkowo precyzyjnie i ostrożnie, aby uniknąć zarysowań koperty.
Nie ukrywam, że od lat Royal Oak należy do moich ulubionych zegarków. Szansa zobaczenia, jak powstaje tylko umocniła jego miejsce w tym gronie. Nie tylko ze względu na nietypowy design spod ręki Geralda Genty, dzięki któremu nie można go pomylić z niczym innym, ale także z uwagi na nakład pracy ludzkich rąk, pozwalających cieszyć się później efektem końcowym. W moim osobistym rankingu miejsc powstawania najsłynniejszych zegarków świata zawsze biorę pod uwagę faktyczny sposób ich produkcji, a zarazem zasadność użycia słowa „manufaktura”. W odniesieniu do AP nie mam żadnych wątpliwości, że status ten jest jak najbardziej zasłużony. Ilość etapów, za których zakończenie faktycznie odpowiedzialni są ludzie jest naprawdę imponująca, a sama ich praca – z punktu widzenia obserwatora – niezwykła. W pewnym sensie uzasadnia to nie tylko końcowe ceny czasomierzy sygnowanych logo AP, ale przede wszystkim dobre samopoczucie kupującego później gotowy zegarek w salonie. Ostatecznie to jedne z nielicznych przedmiotów na świecie, które wciąż są jeszcze dziełem w większości ludzkich rąk, choć rzecz jasna CNC i komputery są nieodzowną częścią procesu produkcji. Inna sprawa, że gdyby współczesna technologia była dostępna w czasach, w których żyli Audemars i Piguet, pewnie i oni ochoczo by z niej korzystali.




Zobacz także: relacja z wizyty w należącej do Audemars Piguet manufakturze Renaud & Papi.