Walter von Känel (LONGINES) dla CH24.PL
Podczas wizyty na paryskim turnieju Longines Future Tennis Aces mieliśmy okazję spotkać się z prezesem szwajcarskiej marki. Podczas krótkiej rozmowy zapytaliśmy między innymi o bestsellery oraz plany dotyczące nowej kolekcji Saint Imier.
Walter von Känel urodził się w Szwajcarii, w 1941 roku. Współpracę z marką Longines rozpoczął w 1969, a już dziewiętnaście lat później został jej prezesem. Wcześniej pracował między innymi w firmie produkującej tarcze do zegarków. Pomimo skończonej siedemdziesiątki jest osobą dynamiczną, uśmiechniętą i pełną energii. Nie korzysta z komputera – uznaje tylko i wyłącznie wydruki w formie papierowej.
Tomasz Kiełtyka: Kilka miesięcy temu zaprezentowaliście nową kolekcję zegarków – Saint-Imier. Nawiązuje ona do miejsca, w którym ulokowana jest manufaktura Longines, obchodząca w tym roku okrągłe, 180. urodziny. Na początek chciałbym zapytać o samo miejsce. W pobliżu Saint-Imier swoje siedziby miały m.in. Chopard, Heuer czy Breitling. Ale w ostatecznym rozrachunku zostaliście tylko Wy. Dlaczego?
Walter von Känel: Odpowiedź znajduje się w albumie poświęconym naszej marce. W skórcie można powiedzieć, że część firm przestała istnieć, a część się przeniosła np. Blancpain do Le Brassus, Heuer do La Chaux-de-Fonds, a Chopard do Genewy. Czynnikiem decydującym o pozostaniu w Saint-Imier było również to, że chcieliśmy mieć wszystkich pracowników w jednym miejscu, pod jednym dachem. Ponieważ manufaktura bardzo się rozbudowała i rozrosła, a tym samym zaczęła zatrudniać dużo ludzi, część konkurencji zaczęła opuszczać okolicę. Może byliśmy za mocni? (śmiech)
TK: W tym roku obchodzicie 180-lecie. Z tej okazji światło dzienne ujrzała kolekcja Saint-Imier. Czy będzie ona na stałe wpisana w Waszą ofertę, czy też pojawiła się tylko by uczcić okrągłą rocznicę?
WVK: Do oferty Longines wprowadzamy kolekcje, które są z nami przez lata. Oczywiście były wyjątki np. kolekcja damskich, prostokątnych zegarków BelleArti, którą wycofaliśmy ze względu na zbyt duże podobieństwo oraz zbyt wysoką cenę w stosunku do linii Dolce Vita. Teraz nasza oferta dzieli się na cztery grupy: Classique, Sport, Heritage oraz Watchmaking Tradition. Ale wracając do Saint-Imier. Mieszkam tam, mieszkają tam moje dzieci, więc o porzuceniu nie ma mowy (śmiech). Jestem lojalny wobec swojej wioski.
TK: Aktualnie można zaobserwować trend, żeby w zegarkach umieszczać mechanizmy in-house. Wy w swoich zegarkach zaczęliście używać modyfikowanej – specjalnie na potrzeby Longines – ETY. Czy to będzie Wasza droga? Tzn. żeby w jak największej ilości czasomierzy spod znaku uskrzydlonej klepsydry pracowały werki wykonane specjalnie na Wasze zamówienie?
WVK: Słusznie zauważyłeś. Longines ma ogromne obroty. Jesteśmy pod tym względem prawdopodobnie czwartym bądź piątym szwajcarskim producentem czasomierzy. W naszej firmie każdego dnia powstaje 5500 – 7000 zegarków! W 1984 roku wraz z Nicolasem G. Hayek’iem postanowiliśmy zatrzymać częściowo naszą manufakturę. To była w dużej mierze moja decyzja. Uznaliśmy za najbardziej zasadne korzystanie w całości z werków produkowanych przez ETĘ. Jak się później okazało, nie miało to żadnego wpływu na firmę, patrząc z biznesowego punktu widzenia. A to dlatego, że ETA produkuje dobre i niezawodne mechanizmy. W 2004 roku nastąpił kolejny przełom. Mając na uwadze, że w portfolio Swatch Group są marki takie jak Blancpain, Breguet czy Omega zdałem sobie sprawę, że muszę zdecydować gdzie powiedzieć dość, jeżeli chodzi o stopień skomplikowania używanych przez nas kalibrów. Uznaliśmy, że najbardziej skomplikowanym zegarkiem będzie czasomierz wyposażony w komplikację retrograde i wskazanie faz księżyca. Decyzja okazała się sukcesem. Postanowiłem również obniżyć przedział cenowy, w którym się poruszamy do mniej więcej 800 – 4000CHF. W końcu prócz retrograde, postanowiliśmy pójść w kierunku chronografu z kołem kolumnowym. O tyle, o ile pierwsza decyzja (retrograde) była moja, o tyle ta druga (chronograf z kołem kolumnowym) wydawała się oczywistym wyborem ze względu na naszą historię. Podsumowując: zawsze korzystamy z ETY, ale określamy jak mają nam przygotować werki.
TK: Który z modeli jest według Pana najbardziej ceniony (ze względu na historię), a któremu można przyznać tytuł lidera tzn. jest bestsellerem?
WVK: Spójrzmy na ostatnie 20 lat naszej historii. Od 1991 roku nieprzerwanie króluje Grand Classique. Najcieńszy, najbardziej klasyczny, najczęściej kopiowany przez innych zegarek z naszej oferty. Lider trzyma się na swojej pozycji już bardzo długo. Zadałem więc sobie pytanie: skoro jest tak dobry, to po co go zmieniać? W takim wypadku postanowiłem powiedzieć stanowcze „nie” zmianom. Nawet w reklamach trzymamy się tego samego motywu od wielu lat. I od dawien dawna reklama jest pozytywnie kojarzona i odnosi zamierzony skutek. Warto jeszcze wspomnieć o kolekcji Master Collection (część rodziny Watchmaking Tradition), która generuje 25% obrotów. Wśród kobiet bardzo dobrze sprzedają się zaś modele PrimaLuna. Na koniec dodam, że w mojej pracy podejmowane decyzje mają bardzo poważne konsekwencje. O ile np. Swatch Group Polska zamawia zegarki raz w tygodniu, ja robię to raz w roku. I zamawiając np. 100.000szt. jakiegoś modelu, muszę być do niego przekonany i pewny jego sukcesu.
TK: Bardzo dziękuję za rozmowę.
WVK: Ja również. Dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników CH24.PL