Urban Jürgensen Alfred – duńsko-szwajcarski klasyk [dostępność, cena]
Manufaktura Urban Jürgensen datuje swoje początki na odległy XVIII wiek i choć prezentuje tradycyjne podejście do zegarmistrzowskiej sztuki, nie oparła się modzie na sprzedaż swoich zegarków online. Alfred dostępny będzie jedynie drogą wirtualną.
W swoim logotypie Urban Jürgensen dumnie podaje rok 1773, więc prosta matematyka pokazuje, że firma liczy sobie 244 lata – imponujący to wiek bez cienia wątpliwości. Założycielem marki był urodzony w Kopenhadze (w roku 1746) Jürgen Jürgensen. Od początku firma łączyła duńską i szwajcarską szkołę zegarmistrzowską, podpartą nauką u takich tuzów zegarkowej sztuki jak Breguet i Arnold. I choć rodzina pochodzi z Danii, perturbacje sprawiły, że jej obecna siedziba znajduje się w przesiąkniętej zegarkami Szwajcarii. Od samego początku czasomierze produkowane przez UJ miały charakterystyczny, nieco breguetowski styl, ze specyficznie formowanymi uszami koperty, stylowymi wskazówkami, ogólnie klasyczną estetyką i najwyższej klasy mechanizmami. Wszystkie te elementy łączy w sobie Alfred – nowy zegarek marki, zadedykowany ostatniemu z rodu zegarmistrzów rodziny Jürgensen. To jednocześnie najtańszy w obecnej ofercie marki model i przy okazji pierwszy, który można będzie zamówić tylko przez internet. Łączy się z tym ciekawy bonus, ale po kolei.
Alfred w każdym praktycznie detalu obrazuje charakter (albo jak kto woli – DNA) typowego Urbana Jürgensena. Stalowa, dość spora koperta (42mm średnicy) złożona jest z trzech wypolerowanych części, w tym wklęsłego bezela. Do koperty dospawane są (tak, że spawu nie widać gołym okiem) uformowane na kształt kropli, obłe uszy. Do tego zestawu dochodzi sygnowana logo koronka, dwa szafirowe szkiełka i skórzany pasek z prostą, stalową klamerką.
Przednie szkło jest mocno wypukłe i lekko wystaje ponad obrys bezela. Kolejnym artystycznym i ręcznie dopieszczonym elementem jest zamknięta pod nim, beżowo-srebrna tarcza. Wykonano ja z jednego kawałka srebra i wykończono techniką „Granage”. W wyciętym z jednego kawałka srebra dysku żłobione są indeksy godzinowe i napisy (wypełniane następnie lakierem). Przygotowana w ten sposób baza szczotkowana jest specjalną pastą, której struktura łączy się elektromechanicznie, tworząc trójwymiarową powierzchnię. Finalnie całość wygładza się tak, że w rezultacie każda sztuka ma unikatowy charakter.
Na cyferblacie mocowane są stalowe, niebieszczone termicznie wskazówki – moim zdaniem jedne z absolutnie najseksowniejszych w branży. Szczególnie wyróżnia się ta godzinowa, z dużym okręgiem z wypolerowanej od środka stali. Zegarek wskazuje godziny, minuty i sekundy (mała sekunda na godz.6), a za całość odpowiada ręcznie nakręcana mechanika.
Manualny kaliber Urban Jürgensen P4 ma 72h rezerwy chodu, 3-Hercowy balans (21.600A/h) i bardzo efektowny zestaw dekoracji. Mostki zdobią rozchodzące się od balansu pasy genewskie, a ich krawędzie są polerowane. Wypolerowano również wpusty niebieskich śrubek i kamieni. Koło balansowe zamocowane zostało na częściowo szkieletowanym, pełnym mostku.
Jak już wspomniałem, Alfreda zamówić można jedynie na oficjalnej stronie internetowej Urban Jürgensen – TUTAJ. Za egzemplarz trzeba zapłacić 14.200EUR (~60.180PLN) plus VAT. Zegarek nie zostanie do Was jednak dostarczony, bo w cenę wliczona jest wizyta w manufakturze w Bienne/Biel, połączona ze specjalnym spotkaniem z CEO marki – Sorenem Jenry Pettersenem. Odbierając zegarek będzie można obejrzeć, jak powstawał – a to zdecydowanie wartość dodana.
Więcej o Urban Jürgensen znajdziecie i poczytacie TUTAJ.
Klasyka i jeszcze raz klasyka odnosi wielkie zwycięstwo. Dobrze, że też Dania ma wkład w rynek manufaktur.