
TOP 6 – najciekawsze zegarki Watches & Wonders 2020
Tegoroczne targi Watches & Wonders z wiadomych względów przeniosły się z Genewy do Internetu i choć pokazano zdecydowanie mniej nowych zegarków, tradycyjnie pokusiliśmy się o wskazanie naszych faworytów.
Targi Watches & Wonders 2020 miały przejść do historii z dwóch powodów. Po pierwsze impreza zastąpiła (a właściwie zmieniła nazwę) dotychczasowy Salon Internationale de la Haute Horlogerie, a po drugie zamiast w styczniu miała odbyć się pod koniec kwietnia, jako cześć wspólnego projektu z Baselworld. Niestety plany pokrzyżował koronawirus, wywracając do góry nogami praktycznie wszystkie nasze codzienne aktywności, także te związane z podróżowaniem i imprezami masowymi. Do tego doszedł konflikt organizatorów Baselworld z wystawcami, w rezultacie czego targi w Bazylei zapewne przeszły do historii (pisaliśmy o tym TUTAJ). Kolejna edycja Watches & Wonders odbędzie się w kwietniu 2021 roku, a imprezie – w formie, której jeszcze nie znamy – towarzyszyć będą prezentacje kilkunastu innych manufaktur, na czele z tuzami takimi jak Patek Philippe, Rolex, Chopard i markami z grupy LVMH. W 2020 roku wszystko przeniosło się do „onlajnu”. Na dedykowanej platformie watchesandwonders.com zgromadzono większość z 30 marek, które miały pierwotnie pokazać się w Genewie. Nowości zobaczyliśmy zdecydowanie mniej niż gdyby targi odbyły się w normalnych okolicznościach, a kolejne będą prawdopodobnie prezentowane na przestrzeni reszty bieżącego roku. Zanim to nastąpi, przed Wami nasze tradycyjne zestawienie najciekawszych nowych zegarków z W&W 2020 – oczywiście w pełni subiektywne, maksymalnie obiektywne i w przypadkowej kolejności.
Łukasz Doskocz – 1. IWC Portugieser Automatic 40 mm

Klasyczny projekt pierwszego Portugalczyka, z dużymi indeksami arabskimi, smukłymi wskazówkami i małą sekundą na godz. 6 nie zestarzał się ani trochę, mimo że liczy sobie już 90 lat. Choć wokół tego designu zbudowano całą kolekcję Portugalczyków, klasyczny, wierny w formie model pojawiał się nader rzadko. Powraca w tym roku, mniejszy o całe 3 mm od oryginału – i to tylko jedna z jego kilku zalet. W stalowej, 40 mm kopercie zamknięto manufakturowy automat IWC, a prostą tarczę zwieńczono – w moim ulubionym wariancie – złotymi indeksami i wskazówkami. Zegarek wygląda więc jak typowy przedstawiciel gatunku, ale rozmiarowo dopasowany do mniejszego nadgarstka. Chyba się starzeje, bo klasyka zaczyna do mnie gadać bardziej, niż cokolwiek innego. Nie tylko w zegarkach.
Więcej o IWC Portugieser Automatic 40 przeczytacie TUTAJ.
Tomasz Kiełtyka – 2. Jaeger-LeCoultre Master Control Chronograph Calendar

Bardzo nie lubię oceniać zegarków, bez ich wcześniejszego założenia – choćby na chwilę – na nadgarstek. W tym roku sytuacja jest wyjątkowa i niestety typowanie najciekawszych nowości W&W będzie opierało się wyłącznie na zdjęciach producentów. Po tym krótkim wstępie wypada przejść do konkretów. Dla mnie numerem 1 wśród zegarków pokazanych „w Genewie” jest Jaeger-LeCoultre z linii Master Control. Projektantom udało się w niezwykle estetyczny sposób połączyć w nim wskazania stopera z kalendarzem i fazami Księżyca. Wszystko ma idealne proporcje i jest w miarę czytelne. Nie przepadam za zegarkami eleganckimi (na co dzień ubieram się zdecydowanie casualowo), ale ten tego JLC mógłbym mieć w swojej kolekcji na nieco bardziej formalne spotkania.
Więcej o Jaeger-LeCoultre Master Control Chronograph Calendar przeczytacie TUTAJ.
Ł.D. – 3. Vacheron Constantin Overseas Perpetual Calendar Ultra-Thin Skeleton

Wielkim komplikacjom w wydaniu sportowym zazwyczaj mówię stanowcze nie. Klasyka to klasyka i eksperymentować z nią nie wolno, bo wychodzi tak jak krótkie spodenki do garnituru – co najmniej groteskowo. Skąd więc moja fascynacja sportowym przecież Overseas z komplikacją wiecznego kalendarza? By odpowiedzieć, musimy cofnąć się całe cztery lat do SIHH 2016. Tematem przewodnim nowości Vaheron Constantin był nowy Oversas – usportowiona ikona marki. Wśród kilku referencji znalazł się opakowany w białe złoto, ultracienki Perpetual, zegarek tak piękny, że tylko dramatycznie nieadekwatny stan konta nie pozwolił mi wyjechać z Genewy z egzemplarzem na nadgarstku. Dwa lata temu Vacheron białe złoto zamienił na różowe, czyniąc i tak już doskonały zegarek lepszym. Gdybym dzisiaj wygrał na loterii (co zważywszy, ze nie grywam, może się prędko nie zdarzyć) miałbym poważną zagwozdkę, czy wybrać różowe złoto z kremowym cyferblatem, czy wersję szkieletowaną z W&W 2020. Fanem szkieletowanych zegarków też raczej nie jestem, bo choć to misterna i wyjątkowo wymagająca sztuka, zazwyczaj można zapomnieć o jakiejkolwiek funkcjonalności. Overseas Perpetual Calendar Ultra-Thin Skeleton to sportowy zegarek z wielką komplikacją, w złocie, a do tego szkieletowany – niby nie ma prawa mi się podobać, a jednak. Genialny kawałek współczesnego zegarmistrzostwa.
Więcej o Vacheron Constantin Overseas Perpetual Calendar Ultra-Thin Skeleton przeczytacie TUTAJ.
T.K. – 4. IWC Portugieser Perpetual 42

Nie sądziłem, że w gronie moich faworytów znajdzie się model z wiecznym kalendarzem. A tu proszę… O projekcie mechanizmu Kurta Klausa z lat 80. słyszał prawdopodobnie każdy fan zegarmistrzostwa. Kultowy werk zasilał do tej pory spore gabarytowo zegarki – zdecydowanie zbyt wielkie na mój nadgarstek. Teraz, za sprawą nowego mechanizmu, rozmiar koperty udało się zredukować do 42 mm. Również przeprojektowana tarcza wydaje i się czystsza i o wiele bardziej czytelna. Ale powiedzmy sobie szczerze – w przypadku Portugalczyka od IWC czytelność nie jest najważniejsza. Liczy się całokształt i emocje jakie wywołuje zegarek. A te sprawiają, że zdecydowanie widzę go na swoim nadgarstku – np. w słoneczny dzień, na pokładzie pięknej, zabytkowej łodzi! Pomarzyć miła rzecz.
Więcej o IWC Portugieser Perpetual 42 przeczytacie TUTAJ.
Ł.D. – 5. Cartier Santos-Dumont „La Demoiselle”

Często powtarzam, że zegarki powinny mieć w sobie to coś ekstra, coś niemierzalnego ponad jakość wykonania, design, mechanikę i historię. Nazwać tego nie potrafię, ale z przekonaniem jedną z takich marek jest Cartier. Może to francuska elegancja, może historyczny mit legendarnego jubilera, a może po prostu „charakterny” produkt, opakowany w to jakże seksowne, czerwone pudełko. Santos-Dumont był jednym z pierwszych klientów Cartiera i to stworzony dla niego projekt wykreował jedną z ikon marki. Dwa lata temu na SIHH Cartier pokazał odświeżonego Santosa-Dumonta, w eleganckiej, płaskiej wersji z dwiema wskazówkami i – niestety – tylko mechanizmem kwarcowym. Na mechaniczny odpowiednik musieliśmy poczekać aż do teraz. Wersja XL urosła nieco, ale za to w swoim wnętrzu ma manualnie nakręcany kaliber mechaniczny. Do regularnej kolekcji dołączyła specjalna, mocno limitowana seria, celebrująca lotnicze projekty Alberta Santosa-Dumonta, a wśród niej „La Demoiselle”. Platynowy, bardzo rustykalnie wyglądający czasomierz ma kremową tarczę z giloszowaniem, czarne, breguetowskie wskazówki i rubinowego kaboszona w stylowej koronce. Wygląda zachwycająco, a w zestawie ma jeszcze stylowe spinki o mankietów, bo z bluzą dresową raczej go nosić nie wypada.
Więcej o Cartier Santos-Dumont „La Demoiselle” przeczytacie TUTAJ.
T.K. – 6. Montblanc 1858 Monopusher Chronograph Bronze

Nasz tegoroczny ranking zdominowały modele eleganckie lub mocno skomplikowane. Monopusher Monblanca zrywa z tym schematem. To zegarek o zdecydowanie sportowym charakterze (podkreślonym jedyną słuszną komplikacją – stoperem) zamknięty dodatkowo we wciąż rzadko spotykanej kopercie z brązu. Materiał ten, noszony na nadgarstku, będzie się „starzał” (oksydował) z przyszłym właścicielem, uzyskując przy tym unikatową fakturę i nieco oldschoolowy wygląd. Podoba mi się również utrzymany w stylu retro projekt tarczy oraz fakt, że to chyba jedyny zegarek w zestawieniu, który nie kosztuje małej fortuny.
Więcej o Montblanc 1858 Monopusher Chronograph Bronze przeczytacie TUTAJ.
Najciekawsze nowości pokazane na tegorocznych targach Watches&Wonders możecie zobaczyć TUTAJ.