
Recenzja Glycine Combat 6 Vintage [zdjęcia live, cena]
Kojarzona głównie z zegarkami typu „pilot” marka Glycine stanowi interesujący kompromis pomiędzy ciekawym wzornictwem, przyzwoitym wykonaniem i dobrą ceną. Tym razem postanowiliśmy dla Was przetestować nieco inną propozycję szwajcarskiego producenta – inspirowany militarnym stylem vintage model z kolekcji Combat.
Początki Glycine sięgają 1914 roku, kiedy to w szwajcarskiej miejscowości Bienne (tej, w której siedzibę ma obecnie m.in. Omega), Eugene Meylan otworzył firmę produkującą zegarki. I chociaż słowo „Glycine” („glicyna”) oznacza najprostszy, naturalnie występujący aminokwas (składnik większości białek), to nazwę zaczerpnięto od gatunku jednej z niezwykle wytrzymałych na zmienne warunki atmosferyczne winorośli. Bez wątpienia znalazło to swoje odzwierciedlenie w cechach zegarków, z jakimi chce być kojarzona marka, takich jak: trwałość czy odporność i jednocześnie miało stanowić ich kluczowy wyróżnik, (więcej o historii Glycine przeczytacie TUTAJ).
Firma Glycine zyskała popularność przede wszystkim dzięki Airmanowi – zegarkowi typu „pilot” zaprojektowanemu przy współudziale… pilota. Pozostający w ofercie Szwajcarów od 1953 roku model, w kilku różnych odsłonach trafił do redakcji CH24.PL na testy – możecie się z nimi zapoznać TUTAJ. Tym razem zdecydowaliśmy się zrecenzować nieco inny model. Wskazówką przy wyborze była dla nas z jednej strony rozsądna cena, a z drugiej ciekawy, przyciągający oko design. Wybór padł ostatecznie na inspirowany militarnym stylem vintage czasomierz z kolekcji Combat.

Koperta zegarka ma średnicę 43mm, grubość 11,70mm, klasę wodoszczelności 50m i 22mm między uszami. Powstała ze stali, której szczotkowane powierzchnie (np. uszy) łączą się z elementami wypolerowanymi na wysoki połysk (np. bezel). Obudowę zestawiono z wypukłym, szafirowym szkiełkiem zabezpieczającym widoczną poniżej, niezwykle czytelną tarczę. Na jej czarnej powierzchni nadrukowano sporych rozmiarów arabskie cyfry 1-12 oraz – już bliżej centralnej osi – cyfry 13-24, z wyjątkiem 15-tki, której miejsce zajął datownik. Szkoda, że jego okienko otoczono białą ramką, zaburzającą nieznacznie harmonijną całość.

Zewnętrzną część cyferblatu tworzy podziałka minutowa wraz z indeksami godzinowymi (o kształcie prostokątów zakończonych trójkątem) wypełnionymi beżową substancją świecącą. Super-LumiNova w tym samym odcieniu trafiła również na sporych rozmiarów wskazówki – godzinową i minutową. Będąc przy wskazówkach należy wyróżnić biały, centralny sekundnik o przyjemnym dla oka kształcie.

W górnej części cyferblatu nadrukowano napis Glycine oraz naniesiono towarzyszące mu logo firmy. Po przeciwnej stronie – na godz. 6 – znajdziemy napis COMBAT, wspomniany już skrót AM oraz przypomnienie, że zegarek jest „Swiss Made”.

Czarno-biała architektura tarczy w połączeniu ze sporymi wskazówkami bardzo ułatwia szybkie odczytanie czasu. Także w ciemności, ale niestety dość krótko – luminowa nie należy do „najwytrzymalszych”.

Od strony mechanicznej Combata 6 Vintage napędza Cal. GL 224, czyli ETA 2824-2 (w wersji elabore). Widoczny przez mineralne szkiełko dekla werk z automatycznym naciągiem praktycznie pozbawiono dekoracji – z wyjątkiem grawerowanego rotora – ale trudno oczekiwać cudów w modelu z tej półki cenowej. Przytoczony przed momentem wahnik pracował słyszalnie, ale to chyba jedyne zastrzeżenie do pracy mechanizmu. No, może poza niewielką na dzisiejsze czasy, 38-godzinną rezerwą chodu.

Przy projektowaniu koperty Combata 6 Vintage nie zapomniano o elemencie osłaniającym sygnowaną logiem Glycine koronkę. „Protektor” jednocześnie nie przeszkadzał w jej obsłudze.

Wrażenia
Kolekcja Combat zadebiutowała w ofercie Glycile już w latach 60. XX wieku. Patrząc na recenzowany model – zwłaszcza z pewnej odległości – trudno oprzeć się wrażeniu, że projektanci szukali inspiracji w tym okresie. Na szczęście – moim zdaniem – z zadania wywiązali się bardzo dobrze.

Na potrzeby niniejszego tekstu zegarek użytkowałem jeszcze w zeszłym roku. I chociaż od czasu, gdy Glycine gościło na moim nadgarstku mięło dobrych kilka miesięcy, Combat wciąż budzi ciepłe wspomnienia. A to dowód na to, że był to więcej niż poprawnie wykończony czasomierz o ciekawym designie. Na dodatek wcale nie kosztuje majątku.

Podsumowując, zegarek Glycine Combat 6 Vintage z katalogową ceną 3.990PLN jest wart polecenia. Patrząc na sytuację na rynku i wciąż rosnące kwoty na metkach producentów z podobnego segmentu , dobrze jest mieć świadomość, że są firmy, którym udaje się je utrzymywać na stałym poziomie.
Dostępne są również wersje na bransolecie mesh (4210PLN) lub klasycznej bransolecie (4370PLN).
Glycine Combat 6 Vintage
Producent | Glycine |
Nazwa modelu | Combat 6 Vintage |
Ref. | GL0123 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Rezerwa chodu (h) | 38 |
Tarcza | czarna |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 43 |
Wodoszczelność | 50m |
Pasek | skórzany |
Tarcza i wskazówki bardzo przypominają mi Hamiltona Khaki Field Mechanical Officer. Hamilton kosztuje mniej niż połowa ceny tego Glycine. Ma ręczny naciąg.
Jak Hamiltony lubię, tak ten przywołany przez Ciebie z Combatem przegrywa. Co nie zmiemia faktu, że cena jest atrakcyjna.
Cena bardziej przystępna. Ale jakościowo trzecia liga.