„Hands-On” Maurice Lacroix Pontos S
Nowa seria diverów Maurica Lacroix, choć mocno podobna do innych tego typu zegarków na rynku, z pewnością trafi w gusta wielu miłośników sportowych zegarków za niewygórowane pieniądze.
Poniższym tekstem rozpoczynamy nowy cykl artykułów „Hands-On” – krótkich i zwięzłych mini-recenzji czasomierzy, opatrzonych zdjęciami live i szczyptą spostrzeżeń w odniesieniu do tego, co pisaliśmy wcześniej na bazie materiałów prasowych. Wszystko w myśl przekonania, że żaden tekst, rendery czy zdjęcia PR’owe nie zastąpią wrażenia „na żywo”.
___________________________________________________________________________
Pontos S zaprezentowany został w marcu tego roku, na targach BaselWorld (pisaliśmy o tym TUTAJ). To de facto pierwszy od wielu lat stricte sportowy zegarek w ofercie manufaktury, do tej pory skupionej głównie na klasyce lub co najwyżej casualu, czyli czasomierzach o lekko sportowym zacięciu. Maurice Lacroix miał już w swoim portfolio divera – model Miros – ale dopiero Pontos S śmiało pretenduje do miana sportowej propozycji, skierowanej do miłośników nurkowania.
Wizualnie nowy ML mocno przypomina wiele zegarków tego typu dostępnych na zegarkowym rynku, np. Aquatimera od IWC Schaffhausen. Co ciekawe, projektanci firmy zdecydowali się nie na standardowego, podstawowego nurka, lecz na chronograf z wewnętrznym pierścieniem dekompresyjnym. Używana w nurkowaniu do określania przystanków dekompresyjnych bądź też czasu nurkowania „komplikacja” regulowana jest za pomocą wciskanej tulejki, zintegrowanej z przyciskiem chronografu, na godzinie 2. Funkcjonalnie to rozwiązanie mniej wygodne, niż zewnętrzny, duży bezel, a dodatkowo płynne przestawianie pierścienia w zegarku utrudnia precyzyjne jego ustawienie. Na plus natomiast zaliczyłbym walory estetyczne (wygląda ładnie i dostępny jest w kilku kolorach) plus optyczne powiększenie tarczy, dzięki wąskiemu pierścieniowi koperty.
Choć tylko 43mm, zegarek sprawia na żywo i na ręku wrażenie dużego i masywnego, szczególnie w zestawieniu z bransoletą (na pasku nylonowym wygląda na mniejszy). Całość jest solidnie wykonana, choć nieco więcej pracy można było włożyć w wykończenie, np. ostre brzegi bransolety i jej łączenie z kopertą. Sama tarcza to zestaw 3 małych liczników na czarnym tle: małej sekundy oraz dwóch liczników stopera. Czytelną kompozycję wzbogaca luminowa na wskazówkach i indeksach godzinowych. W tarczę licznika 12-godzinnego (na godz.6) wkomponowano datownik.
Zegarki napędzają kalibry na bazie doskonale znanego Valjoux. Jeden z modeli (z czerwonymi wstawkami) ma dodatkowy przycisk na godz. 10 koperty, służący do szybkiej korekty datownika. Mechanizm zamknięty jest pełnym, tłoczonym deklem, więc jego wartości estetycznych określić nie sposób (ale raczej ozdobiony nie został). Z pewnością automatycznie nakręcany mechanizm to sprawdzony i uznany silnik, wykorzystywany w zegarkach z bardzo różnych półek cenowych.
A propos ceny. Maurice Lacroix Pontos S w wersji trzy-przyciskowej to koszt 15.440PLN. Wersja specjalna, z dodatkowym przyciskiem datownika kosztuje 16.910PLN. Za stalowy, prosty chronograf z Valjoux to dużo, ale z drugiej strony wspomniany IWC Aquatimer Chronograph to koszt niemal dwukrotnie większy – za zegarek z identycznym mechanizmem. Czy warto dopłacić sporą sumę za lepsze wykończenie i markę – pozostaje kwestią własnej interpretacji.
Opracowanie i zdjęcia: Łukasz Doskocz