Cartier Clé de Cartier Flying Tourbillon
Szlachetne materiały, blask kamieni i zegarkowy kunszt – brakuje tylko eleganckiej limuzyny. Choć właścicielka tego zegarka o limuzynę martwić się raczej nie musi. Bo Clé de Cartier Flying Tourbillon to iście królewski czasomierz.
Dla każdego słowo „luksus” oznacza co innego. Jest luksus dla mas i ten prawdziwy, dostępny tylko dla wybrańców. Do tego drugiego gatunku z pewnością należy zegarek Clé de Cartier Flying Tourbillon, którego skomplikowana nazwa zdradza jego najmocniejsze strony. Zacznijmy od „Clé”. Przez wiele lat firma Cartier słynęła z tego, że co jakiś czas odświeżała swoje najbardziej znane modele. Projektanci mieli z czego korzystać, bo archiwa marki są pełne ciekawych zegarków z różnych epok. Wystarczyło zinterpretować sprawdzony wzór i już powstawał oryginalny projekt. Ale tamte czasy minęły i od kilku lat Cartier lubi zaskoczyć swoich klientów czymś całkowicie nowym. W tym roku taką niespodzianką jest zegarek Clé, czyli klucz, wymyślony od A do Z. Ma ładną, owalną kopertę (lekko uniesioną z profilu), opływowe kształty i świeży wygląd. A skąd ten „klucz”? Z artystycznej wizji kluczyka, który kiedyś służył do nakręcania zegarków kieszonkowych. Rolę współczesnego kluczyka pełni tu koronka – podobnie jak kluczyk jest podłużna. Od swojej premiery w styczniu tego roku Clé doczekał się już kilku wersji. Na mnie największe wrażenie zrobiła ta najbogatsza, czyli Clé de Cartier Flying Tourbillon. Jest w niej superluksus, ale też wspaniałe zegarmistrzowskie rzemiosło. Abstrahując od ceny (odpowiada cenie mieszkania średniej wielkości w Warszawie), to nie jest model dla każdej kobiety. Może spodobać się jedynie miłośniczkom zegarków, bo pozostałe będą widziały w nim jedynie cacko ozdobione dużą ilością brylantów. Cackiem jest, to fakt. Ale jakim!
Po pierwsze: koperta. Jest wykonana z białego złota, ma 35 mm średnicy, 11,3 mm grubości i bardzo bogato zdobiony pierścień, wysadzany 478 brylantami o łącznej wadze 3,56 kr. Cóż, lepszego „podświetlenia” klasycznej tarczy nie można było wymyślić. Blask brylantów ożywia widoczne na tarczy ciemnoniebieskie, rzymskie indeksy (kolorze charakterystycznym dla zegarków marki Cartier) i wskazówki oraz rozświetla zajmujący prawie połowę tarczy, latający tourbillon. Poza tym, w połączeniu z giloszowanym wzorem, którym została ozdobiona środkowa część tarczy, brylanty trochę łagodzą techniczny wygląd tourbillonu. Oprócz tourbillonu w oczy rzucają się też mocne, ciemnoniebieskie akcenty poza tarczą: niebieski szafir osadzony w prostokątnej koronce – znaku rozpoznawczym kolekcji Clé – i (także niebieski) pasek uszyty ze skóry aligatora (zapięcie paska jest wykonane z białego złota i wysadzane 41 brylantami).
Po drugie: w kopercie pracuje ręcznie nakręcany mechanizm z latającym tourbillonem, który powstał we własnej manufakturze (kaliber 9452 MC). Mechanizm składa się ze 142 części, jest indywidualnie numerowany i ma 50-godzinną rezerwę chodu. Jego balans pracuje z częstotliwością 21 600 wahnięć na godzinę (mechanizm jest widoczny przez przezroczysty dekiel z szafirowego szkła).
I po trzecie: Clé de Cartier Flying Tourbillon jest prawdziwym zegarkowym cackiem, nic więc dziwnego, że był jedną z najchętniej opisywanych ciekawostek organizowanego w Hongkongu październikowego salonu Watches and Wonders.
Krucy! -szkło,to …szkło, a szafir, choć bezbarwny i przezierny (najczęściej tlenek glinu) to …szafir.