Bulgari Roma – „The B-Dinner” [dużo zdjęć]
Zegarki Bulgari powstają w Szwajcarii, ale marka bez ukrywanej dumy szczyci się swoimi włoskimi korzeniami. Rzym to miejsce wyjątkowe i bardzo ważne w historii manufaktury.
„Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu” mawia stare porzekadło i aż dziw bierze, że moja doprowadziła mnie do włoskiej stolicy dopiero teraz, dzięki zaproszeniu marki Bulgari oraz serwisu Watchonista. Licząca sobie 133 lata włoska marka luksusowa właśnie tutaj rozpoczęła swój podbój branży dóbr luksusowych. Choć dziś zegarkowy departament (czyli to co nas interesuje najbardziej) ulokowany jest w szwajcarskim Neuchâtel, jej korzenie, DNA i historia nierozerwalnie – od 1884 roku – związane są z wiecznym miastem.
Pierwszy punktem programu naszej jednodniowej, intensywnej wizyty był flagowy butik marki, jej duma i chluba. Usytuowana przy Via dei Condotti kamienica kryje w sobie chyba najbardziej luksusowy (w tym pozytywnym, nie złoto-diamentowym wymiarze) salon, jaki dane mi było odwiedzić. Dwupoziomowy, przestrony lokal łączy w sobie historię i teraźniejszość, biżuterię i zegarki oraz cała gamę innych, sygnowanych logo Bulgari gadżetów, perfum i akcesoriów. To tutaj swoje zakupy robiła Elizabeth Taylor, by na koniec wymknąć się ze sklepu ukrytymi, tylnymi drzwiami – ku rozpaczy zgromadzonych przed wejściem paparazzi.
O pełnej kolekcji zegarków nawet nie wspominam – to rozumie się samo przez się. Zaprojektowany w latach 30. butik kilka lat temu przeszedł renowację (pod okiem uznanego architekta Petera Marino). Przebudowa zachowała jego historyczne detale pokroju marmurowych kolumn i posadzek z kolorowej mozaiki.
Wizyta w Rzymie i poczucie ducha miasta, który zainspirował Sotirio Bulgari nie byłoby możliwe bez tradycyjnego zwiedzania. Tradycyjne to jednak złe słowo w kontekście tego, co przygotowali dla nas gospodarze. Krótki spacer z Via dei Condotti, przez Piazza di Spagna i hiszpańskie schody (które tak naprawdę wcale nie noszą takiej nazwy) wypełnione po brzegi turystami, zaprowadził nas przed Trinità dei Monti. Widok na słońce zachodzące nad panoramą Rzymu robi niemal duchowe wrażenie, ale nie to czekało na nas na szczycie. Mogę napisać śmiało, że nie ma lepszego sposobu na szybkie zwiedzenie Rzymu, niż przejazd kultowymi 500-tkami.
Fiat 500 wpisał się w historię Włoch tak samo mocno jak Koloseum, espresso (nigdy cappuccino po 12!), spezzatura i Watykan, i to mimo swoich nader mikrych rozmiarów. Autko pochodzące z lat 60. ubiegłego stulecia jest malutkie, ciasne, niewygodne i boleśnie głośne – nasz polski Fiat 126p był przy nim oazą komfortu.
Mimo to objazdowa wycieczka po ważniejszych punktach miasta, podkreślona scenerią zachodzącego słońca, była niezwykle przyjemna. Podziwiam spokój, z jakim Włosi poruszają się po ulicach bez większego ładu i organizacji, nie wpadając na siebie na kolejnych, praktycznie nieoznakowanych skrzyżowaniach. Nasz mały, różowy fiacik (zasługa kolorystycznych upodobań naszego przyjaciela z Fratellowatches, Roberta-Jana Broera) przemykał wąskimi uliczkami i szerokimi arteriami miasta z zadziwiającą gracją i skrzypiącym sprzęgłem, po drodze mijając m.in. miejsca, w których kręcono ostatniego Bonda i słynną Via della Conciliazione, wiodącą do Placu Świętego Piotra.
Ostatnim przystankiem „The B-Dinner” był Piazza del Popolo. Włosi kochają dobre jedzenie i domowy klimat kuchni jak u mamy, znakomicie dający się poczuć w prowadzonej od trzech generacji restauracji Dal Bolognese – miejscu spotkań lokalnej elity i znających rzymskie niuanse turystów.
Gości powitał Jean-Christophe Babin (CEO Bulgari) oraz Guido Terreni (Managing Director) i Fabrizio Buonamassa-Stigliani (Art Director). Choć jak wspomniałem, dzisiejsze Bulgari jest mieszanką włosko-szwajcarską, Babin z dumą podkreślił, jak ważne dla niego i firmy są rzymskie korzenie i „włoskość” podejścia do kreowania wizerunku marki. Nie od dzisiaj wiadomo, że pochodzenie jest dla marki zegarkowej wartością nadrzędną, której kupić albo wymyślić (wiarygodnie) nie sposób. Bulgari z pewnością ma powody do dumy.
Zegarki
Na czas „The B-Dinner” każdy z gości został przez Bulgari zaopatrzony w zegarek. Mi w udziale przypadła stosunkowo nowa wersja modelu Octo – Roma.
Projekt bazuje na oryginalnym Octo z nieco ugrzecznionymi, bardziej klasycznymi liniami, prostą tarczą i automatycznym, manufakturowym kalibrem. Z pozoru zegarek nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale na ręku leży znakomicie i w sumie chętnie ponosiłbym go dłużej.
Na nadgarstkach pozostałych gości wylądował m.in. genialny, tytanowy Octo Finissimo, szkieletowana wersja z torubillonem (i bez) oraz modele dla Maserati.
piękne to niebo na zdjęciach pełne chemitrails …..przepraszam chmur pierzastych