Basel 2014: Louis Vuitton Escale Worldtime
Ręcznie malowane, obracające się dyski to nietypowy pomysł marki Louis Vuitton na komplikację worldtime, czyli wskazanie czasu w 24 strefach naszej planety.
Przygoda Louis Vuitton z prawdziwym zegarmistrzostwem rozpoczęła się tak naprawdę wraz z nabyciem wytwarzającej mechanizmy manufaktury La Fabrique du Temps (2011 rok). Od tego czasu firma skupia się na tworzeniu innowacyjnych odsłon znanych komplikacji. Po zeszłorocznym Tambour Twin Chrono z chronografem mierzącym dwa czasy i różnicę między nimi (opisywaliśmy go TUTAJ), w tym roku doczekaliśmy się dwóch kolejnych zegarków, które łączy wpisujący się w DNA marki Louis Vuitton duch podróży. Pierwszy to Tambour éVolution Spin Time GMT z komplikacją GMT zrealizowaną za pomocą sześciennych kostek, a drugi to tytułowy Escale Worldtime pozwalający na odczyt czasu w 24 strefach czasowych jednocześnie.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem model Escale Worldtime, moją uwagę zwróciła przede wszystkim niestandardowa tarcza. Liczne zdobiące ją wzorki naniesiono ręcznie. Nie muszę dodawać, że proces taki jest niezwykle pracochłonny (pojedyncza tarcza pochłania ponad 50 godzin), wymaga precyzji oraz skupienia i z pewnością znacząco wpływa na cenę, która za oceanem wynosi 67.500USD (~204.000PLN). Same wzorki przywodzą na myśl monogramy z dawnych kufrów, sygnowanych logiem Louis Vuitton. Odwołań do korzeni LV jest więcej – między innymi przedłużenia uszu, które kojarzą się z zabezpieczeniami narożników walizek vintage.
Poważną obawę – dotyczącą wagi – budziło u mnie z początku użycie białego złota. Jednak przy 41mm średnicy koperty (i niespełna 10mm wysokości) ciężar całości nie jest uciążliwy, a sam zegarek zadziwiająco dobrze układa się na nadgarstku. Za napęd posłużył automatyczny mechanizm oznaczony numerem LV 106 z 38-godzinną rezerwą chodu i tytułową komplikacją WorldTime.
W przeciwieństwie do standardowych zegarków, zamiast poruszających się po tarczy wskazówek LV zastosował jedną, żółtą strzałkę naniesioną (na stałe) na wewnętrzną powierzchnię szafirowego szkiełka. Obracające się pod nią dyski układają się tak, że grot wskazuje aktualny czas.
Zmiany ustawień dokonujemy koronką. W pierwszej pozycji należy zmodyfikować położenie dysków z nazwami miast i godzinami w taki sposób, aby właściwe naszej strefie czasowej miasto było wskazywane przez grot żółtej „wskazówki”. Następnie w drugiej pozycji ustawiamy czas tzn. poruszamy dyskiem minutowym wraz ze sprzęgniętym z nim dyskiem godzinowym. Po takim ustawieniu zegarka, w dowolnej chwili możemy odczytać wskazanie w innych miastach świata – wystarczy zerknąć na sąsiadujące z nimi cyfry odpowiadające godzinom i minutom. Ring godzinowy podzielono dodatkowo na część białą i czarną, które informują, czy w wybranym miejscu panuje dzień czy noc.
I choć całość ma swój niezaprzeczalny urok, dla mnie czytelność i natłok elementów na tarczy klasyfikują ten zegarek raczej w kategorii ciekawostek niż marzeń, które chciałbym zrealizować w najbliższym czasie.