Basel 2013: Louis Vuitton Tambour Twin Chrono
Wielu osobom Louis Vuitton kojarzy się z mnóstwem rzeczy, ale z pewnością nie z zegarkami. A to błąd. Marka z roku na rok robi spore postępy i prezentuje coraz bardziej skomplikowane czasomierze. Dowodem niech będzie Tambour Twin Chrono – chronograf typu monopusher z funkcją split-second na in-house’owym kalibrze.
Mariaż firmy Louis Vuitton i świata zegarków trwa już ponad dekadę, a konkretnie od roku 2002, kiedy to światło dzienne ujrzał pierwszy model z kolekcji Tambour. Czasomierz – ze swoją charakterystycznie wyprofilowaną w kształcie bębna kopertą – miał stanowić połączenie mody z zegarmistrzostwem. Linię na przestrzeni lat zasilały głównie kwarcowe mechanizmy, choć zdarzały się wyjątki – korzystając z przynależności do grupy LVMH, marka „instalowała” w niektórych modelach werki El Primero siostrzanego Zenitha. Kamieniem milowym było nabycie przez LV (w roku 2011) firmy zajmującej się produkcją mechanizmów – La Fabrique du Temps. Dzięki temu zagraniu Louis Vuitton mógł poszerzyć ofertę, a w kolekcji zegarków znalazły się – prócz modeli modowych – czasomierze z repetycją minutową czy tourbillonem. Teraz dołączył do nich zaawansowany technicznie chronograf.
Geneza powstania najnowszego członka rodziny – Tambour Twin Chrono – wiąże się z okrągłą, 30. rocznicą, jaką w tym roku obchodzą popularne zawody Louis Vuitton Cup. To właśnie regatom dedykowano funkcję, w jaką doposażony został zegarek – chronograf mierzący czasy dwóch łodzi, a także… różnicę między nimi.
Obsługa jednoprzyciskowego stopera (monopusher) jest wyjątkowo prosta. Wciskamy przycisk na godz. 7 i czerwone wskazówki sekundnika na dwóch dolnych tarczkach rozpoczynają pomiar. W momencie przekroczenia linii mety przez pierwszą z łodzi ponownie używamy przycisku na godz. 7. Tym razem powoduje on zatrzymanie licznika na godz. 7 i uruchomienie dodatkowej wskazówki – tej z tarczki na godz. 12. Kiedy wyścig ukończy druga łódź znów korzystamy z użytego wcześniej przycisku. Tym razem wszystkie wskazówki stopera zatrzymują się. Z tarczki na godz. 7 odczytujemy pierwszy czas, z tarczki na 4 drugi czas, a z tej na godz. 12 – różnicę między nimi. Kolejne wciśnięcie przycisku resetuje wszystkie wskazania.
Cyferblat modelu Tambour Twin Chrono to białe złoto ozdobione giloszowaniem, a następnie udekorowane emaliowaniem. Emaliowaniem nie byle jakim, bo Grand Feu. Ta stosowana obecnie jedynie przez kilka zegarmistrzowskich manufaktur technika polega na pokryciu bazowej płytki barwionym, sproszkowanym szkłem, a następnie wypalaniu całości w temperaturze rzędu 840°C (na nałożenie w ten sposób licznych warstw – dających pożądany kolor – potrzeba ponad 40 godzin pracy). Efekt końcowy to wyjątkowa, trwała, błyszcząca, szklana powierzchnia, przez którą prześwituje giloszowana „baza”.
Od strony mechanicznej Tambour Twin Chrono to widoczny przez przeszklony dekiel mechanizm LV175. Za dostarczenie energii do bębnów sprężyny chronografu odpowiada ozdobiona łodzią koronka na godz. 4 (ta część werku jest ręcznie nakręcana). Natomiast centralnie umocowane wskazówki pokazujące czas zostały sprzężone z sygnowaną logiem LV koronką na godz. 2 i nakręcającym tę część mechanizmu, również ozdobionym LV, szkieletowanym rotorem. Sam kaliber składa się z 437 części – w tym 4 kół balansowych, 4 bębnów sprężyny, 80 kamieni, 2 kół kolumnowych (z których jedno jest trzypoziomowe) – i przy pełnym naciągu gwarantuje skromne 35h rezerwy chodu (to zdecydowanie jeden z najsłabszych punktów zegarka). Werk pracuje ze standardową częstotliwością 4Hz, ma 37mm średnicy i 6,53mm wysokości.
Tambour Twin Chrono powstanie w limitowanej ilości 30 egzemplarzy. Wszystkie w 45.5mm kopertach z białego złota (WR10atm) zestawionych z czarnym paskiem ze skóry aligatora (podszytym czarną skórą cielęcą).