
Armin Strom Mirrored Force Resonance [dostępność, cena]
Mała manufaktura Armin Strom wpisała się w branżowy krajobraz charakterystycznym, asymetrycznym designem, ale dopiero model z dwoma kołami balansowymi przyniósł jej uznanie koneserów zegarmistrzowskiej sztuki.
Zegarkowy balans jest jak ludzkie serce – reguluje pracę, precyzję mechanizmu, który bez niego zwyczajnie nie może funkcjonować. Tak jak człowiek, 99,9% zegarków ma jedno serce, ale… w przeciwieństwie do nas, są takie czasomierze, które mają je dwa (a nawet więcej, ale to już inna historia). Zjawisko rezonansu w zegarmistrzostwie pierwszy poruszył – jeszcze w XVII wieku – Christiaan Huygens. Nad konceptem pracowali także Astide Janvier i Abraham-Louis Breguet, a w czasach współczesnych Beat Haldimann i Francois-Paul Journe. Ten ostatni stworzył nawet model, który wielu uważa za najdoskonalszą formę zegarkowego wykorzystania zjawiska rezonansu.
Nie chcemy Was zanudzać technicznym opisem teorii rezonansu w zegarkach, ograniczymy się więc tylko do najważniejszych faktów. Rezonans wykorzystany w konstrukcji mechanizmu ma za zadanie sprawić, że dwa pracujące obok siebie niezależne balanse wpłyną na siebie tak, że jeden będzie niwelował błędy drugiego aż do momentu idealnej synchronizacji. W tradycyjnej konstrukcji oba balanse nie są ze sobą w żaden fizyczny sposób połączone, mają osobne przekładnie. W wydaniu Armin Strom konstrukcję tę wzbogacono o łączącą oba kluczowe elementy stalową sprężynę. To ona (i przenoszone przez nią mikroimpulsy) pomaga w synchronizacji obu obracających się w przeciwnych kierunkach balansów. To z kolei przekłada się na jeszcze większą wydajność i w rezultacie precyzję.

Armin Strom tworząc kaliber ARF15 pracujący w Mirrored Force Resonance współpracował ze szwajcarskim Centre Suisse d’Electronique et de Microtechnique (CSEM). Projekt – mimo pokazanego już jakiś czas temu gotowego zegarka – dalej jest rozwijany i optymalizowany, tak by jeszcze bardziej wykorzystać jego potencjał.

Oryginalnie Mirrored Force Resonance pokazano w limitowanej, zrobionej z 18ct różowego złota edycji „Fire” liczącej sobie 50 egzemplarzy. Po niej pojawiła się wersja w stali („Water”) limitowana w tym samym wymiarze 50 sztuk (każda za 54.000CHF = ~192.000PLN).

Najnowsze, trzecie wcielenie MFR wzbogaca projekt o dodatkowy element artystyczny – giloszowaną tarczę od Kari Voutilainena. Powstające w manufakturze Motiers (należącej do Voutilainena) cyferblaty są wykonywane ręcznie na tradycyjnych maszynach, a klient będzie mógł wybrać sobie zarówno kolor jak i wzór giloszowania na jego indywidualnie spersonalizowanym egzemplarzu. Reszta zegarka to standardowy (o ile o standardzie w tym wypadku wypada pisać) stalowy model MFR z mierzącą 43.4mm średnicy kopertą, manualnie nakręcanym kalibrem AFR15 (48h rezerwy chodu, 25.200 A/h), asymetryczną tarczą godzin i minut po prawej stronie i dwoma niezależnymi sekundnikami.
Artystyczna wersja zegarka będzie o 5.000CHF (~17.780PLN) droższa od „zwykłego” modelu w stali.
Więcej informacji o Armin Strom i Mirrored Force Resonance znajdziecie TUTAJ.

Noszę Longinesa, extra zegarek. Firma z tradycją, znana w świecie. I nie ma własnego mechanizmu.:(:(:( Tragedia! Ja wiem, że to inna polityka, ale przy takich przychodach mogliby (chyba) coś chociaż spróbować. Bo przecież –można. A Armin Strom jest świetnym przykładem.
„Zegarkowy balans jest jak ludzkie serce – reguluje pracę, precyzję mechanizmu, który bez niego zwyczajnie nie może funkcjonować.”
Czy regulatorem mechanicznego zegarka ZAWSZE jest balans w sensie definicji, którą linkujecie ?