
Recenzja ALPINA Extreme Diver
Budżetowy Extreme Diver z genewskiej manufaktury ALPINA… czyli jak można zrobić dobry zegarek za bardzo dobrą cenę.
Alpina swoje początki datuje na rok 1883, choć formalnie marka pod tą nazwą zarejestrowana została w roku 1901. Ojcem założycielem był zegarmistrz Gottlieb Hauser. Wstępna koncepcja działalności sprowadzała się do zrzeszenia pod jednym szyldem (Swiss Watchmakers Corporation) niezależnych zegarmistrzów wytwarzających poszczególne komponenty, składane później w jeden działający czasomierz. Koncepcja szybko ewoluowała, najpierw do własnych mechanizmów, potem do rozbudowanej sieci dystrybucji, wreszcie do przedstawionej w 1938 roku zasady Alpina „4”. Cyfra oznaczała cztery fundamentalne cechy określające każdy czasomierz: antymagnetyzm, wodoodporność, wytrzymałość na wstrząsy i stalową kopertę. Dobra jakość połączona z obowiązującą wtedy niepodzielnie klasyką gwarantowała Alpinie pozycję liczącego się gracza branży, aż do roku 1970. Koniec przyszedł ze wschodu, kiedy to marka, jako jedna z wielu, przegrała z kryzysem kwarcowym. Tanie i precyzyjne (niepomiernie bardziej, niż jakikolwiek mechanik) zegarki z kwarcowymi regulatorami, produkowane masowo w Azji, unicestwiły wiele znanych i cenionych manufaktur szwajcarskich. Niektóre już na zawsze. Alpina, szczęśliwie dla siebie i swojego dziedzictwa, dostała drugą szansę. Firma narodziła się na nowo całe 3 dekady później dzięki Alecie i Peterowi Stas – założycielom i właścicielom Frederique Constant. Rok 2006 przyniósł pierwszą nową kolekcję czasomierzy sygnowanych logo Alpiny, odbiegających jednak daleko od pierwotnej wizji Pana Hausera.

Frederique Constant i Alpina to dwie siostrzane marki z bardzo wyraźnym podziałem ról. Aby pod jednym logotypem nie tworzyć kolekcji obszernej jak oferta hipermarketu, FC skupia się na klasycznej stronie zegarmistrzostwa, Alpina zaś to szeroko rozumiany sport. Obie manufaktury działają dziś na terenie Genewy, w Plan-les-Ouates, współdzieląc zegarmistrzowskie rozwiązania na czele z własnymi, „in-house’owymi” mechanizmami. Kolekcję Alpiny tworzą obecnie linie Adventure, Aviation, Racing oraz Club. Przygotowany i pokazany w tym roku w Bazylei Extreme Diver to członek tej pierwszej (Adventure) – i to właśnie na jego przykładzie mieliśmy okazję przekonać się, co dzisiaj proponuje firma.
Alpina „4”
Nowa Alpina przedefiniowała stworzoną przez Gottlieba Hausera koncepcję „4”. Teraz jest to: śmiały design, stylistyka ikony, wysokiej jakości materiały plus czarno-czerwona kolorystyka oraz minimalna wodoszczelność na poziomie 10ATM (100m). Choć brzmi to wszystko mocno marketingowo, jedno mogę napisać stanowczo już na początku tej recenzji – Alpina i Frederique Constant to najlepsza wejściowa (entry-level), budżetowa propozycja szwajcarskich zegarków mechanicznych na rynku.

Extreme Diver to rasowy, sportowy-casualowy nurek z przekrętem, tzn. własnymi elementami, nadającymi charakteru. Inspiracja klasycznymi kanonami naręcznego divera jest ewidentna (patrz ikona – ROLEX Submariner), na szczęście projektanci wzbogacili znany, lubiany lecz masowo powielany design o wyraziste detale. Najistotniejszy z nich to 44mm, stalowa koperta, która zamiast standardowego koła ma kształt poduszeczki, chyba najlepiej kojarzony z PANERAI Luminor. Sam kształt ujawnia również imponujące przywiązanie do detali i poziom wykonania. Powierzchnia koperty wykończona jest naprzemiennie satynowaniem i polerowaniem, które idealnie się uzupełniają. Świetne wrażenie robią polerowane flanki koperty z satynowanymi wypustkami. Ta po prawej stronie pełni funkcję osłony zakręcanej koronki, ta po lewej ładnie balansuje design. Sama koronka jest duża, super-wygodna i zakończona pięknym, lakierowanym dyskiem z czerwonym trójkącikiem – logo Alpiny. Jak na prawdziwego nurka przystało, zegarek wyposażono w aluminiowy, czarny bezel nurkowy z podziałką dekompresyjną (minutową) i sympatycznym detalem w postaci 6 małych śrubek z trójkątnym wpustem. Bezel obraca się bezproblemowo (120 kliknięć na 1 pełny obrót) i, co godne podkreślenia, wszystkie jego indeksy wykonano ze świecącej luminowy. Równie konsekwentnie, choć tu już bez własnych inwencji, zaprojektowana jest zamknięta pod szafirowym szkiełkiem z antyrefleksem tarcza. Na czarną bazę nałożono 8 okrągłych i 3 prostokątne indeksy wypełnione luminową i dopełniono otwartym (zupełnie niepotrzebnie) datownikiem na godz. 3. Jedyny mankament kompozycji to wskazówki – zdecydowanie za małe i zbyt delikatne jak na nurka. Z takimi jak np. w Omedze PloProf byłoby znacznie ciekawiej i bardziej funkcjonalnie. Wszak dla nurka wskazówka minutowa plus bezel to w zegarku element kluczowy. Wspomniałem wcześniej, że ogólnie stylistyka zegarka nie odkrywa Ameryki, ale skoro czasomierz, którego przeznaczeniem jest wsparcie w bezpiecznym nurkowaniu ma być nade wszystko funkcjonalny – jakiekolwiek udziwnienia nie miałyby sensu. Plus czytelność, która w tradycyjnym diverze jest wręcz doskonała.

W cenie jakość
Równie dobre wrażenie co naprawdę świetnie wykonana tarcza i koperta, sprawia wykończenie kalibru upakowanego w jej wnętrzu. Zanim jednak o nim, kilka słów o samym werku. Alpinę Extreme Diver napędza automatyczna Selita SW200-1, odpowiednik bazowej ETY 2842.

Wobec restrykcyjnej polityki grupy Swatch, która systematycznie ograniczać będzie dostawę swoich kalibrów markom zewnętrznym, gracze tacy jak Sellita, Soprod, TechnoTime czy Concepto zaczną odgrywać coraz większą rolę, szczególnie w zegarkach marek, które na manufakturowy kaliber nie mogą sobie z różnych (głównie ekonomicznych) względów pozwolić. Sellita w wydaniu Alpiny nosi nazwę AL-525. Mechanizm prezentuje dość skromne 38h rezerwy chodu, balans pracujący z częstotliwością 28.800 A/h, 26 kamieni, szybką korektę datownika i stop sekundę. Wszystko regulowane ławo, lekko i przyjemnie koronką. Powszechność kalibru rekompensuje jego dekoracja – i jeszcze raz podkreślam – w tym segmencie cenowym to zdecydowanie jakość dodana. Zdobienia mechanizmu to szlif na mostkach, perłowanie, niebieskie śrubki i świetny, asymetryczny wahnik – powleczony na czarno ze szlifem słonecznym i logo.

Prawdopodobnie, aby uzasadnić wyrażone powyżej oceny, powinienem rozpocząć tę recenzję od podania ceny Extreme Diver’a. Ta wynosi 4390PLN, co czyni Alpinę nie tylko najtańszym testowanym do tej pory czasomierzem, ale i najlepszą relacją jakość-cena. Niesamowite (nie lubię tego określenia, ale tym razem jest adekwatne), że za minimalnie ponad tysiąc Euro można kupić świetnie wykonany i wykończony, wygodny, funkcjonalny i mechaniczny zegarek, praktycznie pozbawiony wad (!). Spójna, tradycyjna stylistyka nurkowa to bezpieczna droga do pewnego sukcesu, ale to wszystkie pozostałe smaczki i detale powinny przekonać potencjalnego klienta. Kiedy kupowałem mojego Frederique Constanta, o wyborze spośród wszystkich podobnie pozycjonowanych (wycenianych) marek przesądziła, parafrazując pewien kultowy film Barei, zawartość zegarka w zegarku. Obie kierowane przez małżeństwo Stasów manufaktury kierują się złotą zasadą oferowania maksymalnej jakości za minimalne (możliwe) pieniądze. Alpina Extreme Diver jest tego jeszcze doskonalszym niż FC przykładem. Segment zegarków za około 5000PLN jest dość szeroki, ale nawet nie chcę szukać modeli konkurencyjnych. Po części dlatego, że jest ich trochę (każdy inny), ale głównie dlatego, że konkurencja zwyczajnie zostaje w pokonanym polu. Gdybym szukał dzisiaj sportowego zegarka w rozsądnej cenie, wybór byłby oczywisty. Extreme Diver na moim nadgarstku gościł 3 tygodnie i mimo usilnego szukania wyraźnych mankamentów czy wad uzasadniających niską cenę nic nie znalazłem. Z lepszym mechanizmem zegarek mógłby śmiało kosztować dwa czy trzy razy więcej. Z Sellitą wspomniane okolice 4,5 tyś. PLN to świetna oferta. Można by rzec, ekstremalnie. Zegarek daje mnóstwo przyjemności z noszenia, świetnie wygląda, jest bardzo komfortowy w codziennym użytkowaniu a przy tym, co bardzo istotne, nie rujnuje kieszeni.
P.S. Extreme Diver dostępny jest również na stalowej, polerowano-satynowanej bransolecie lub na stalowym meszu. Obie wersje kosztują 4790PLN. Zegarek dostarczany jest w boxie w formie małej, żółtej butli tlenowej – od taki drobny, ale jakże klimatyczny detal.

Na (+)
– rewelacyjny stosunek jakość – cena
– bardzo dobre wykończenie
– spójny design
– ładnie udekorowany kaliber (jak na ten przedział cenowy)
Na (-)
– za małe, za zwykłe wskazówki
– otwarty, potrójny datownik
ALPINA Extreme Diver
Ref. AL-525LB4V26
Mechanizm: Sellita SW 200-1 (AL-525), automatyczny, 38h rezerwy chodu, 28.800 A/h, datownik
Tarcza: czarna z indeksami z luminową
Koperta: 44×15mm, stal, szafirowe szkło z antyrefleksem, szafirowy dekiel
Wodoszczelność: 300m
Pasek: gumowy, zapinany na klamerkę z trzpieniem
Limitacja: —
Cena: 4.390PLN
Zegarek do testów dostarczyła Janeba Time – oficjalny dystrybutor marki ALPINA.
Zdjęcia: Jakub Filip Szymaniak