
Patek Philippe Ref. 5711 „Tiffany & Co.” [dostępność, cena]
Kiedy myśleliśmy już, że historia kultowego Nautilusa Ref. 5711 dobiegła końca, genewska manufaktura przygotowała bardzo mocno limitowaną serię stalowego modelu dla Tiffany & Co.
Znacie ten moment scrolowania na Instagramie, kiedy nagle doświadczacie deja vu – ten sam temat nagle zdaje się pojawiać na każdym kolejnym poście, zupełnie znikąd. Tak dokładnie było kilka godzin temu, kiedy zegarkowe konta IG zasypał obrazek pastelowo-niebieskiej (o ile dobrze definiuję kolor) tarczy Nautilusa Ref. 5711, sygnowanej dodatkowo „Tiffany & Co.”. Gros osób automatycznie pomyślało, że to żart i fotomontaż, ale szybkie przejście na artykuł z The New York Times zdradziło, że to Patek wypuścił kolejną, ostatnią (być może…) wersję kultowej 5711-tki w stali. Co w temacie miał do powiedzenia szef Patka? – o tym przeczytacie w podlinkowanym artykule.

Do dnia dzisiejszego wydawało się, że ostatni akord sagi „5711” to pokazana w tym roku referencja 5711/1A-104 z oliwkowo-zielonym cyferblatem. Teraz okazuje się, ku oburzeniu wielu internetowych dyskutantów (nie, żeby ich opinie brać jakkolwiek na poważnie), że powstanie kolejna wersja. Patek Philippe wykona ją dla swojego długoletniego partnera i dystrybutora – amerykańskiej firmy Tiffany & Co. Współpraca obu marek liczy sobie już 170 lat, więc z tej jakże okrągłej rocznicy powstanie dokładnie 170 egzemplarzy zegarka.
Wyróżnikiem referencji 5711/1A-018 jest oczywiście giloszowana poziomymi pasami tarcza w kolorze firmowym Tiffany (potocznie nazywanym „tiffany blue”) – o ile się orientuję, pierwsza taka wersja Nautilusa w historii. Do specyficznego odcienia niebieskiego Patek dobrał akcenty w kolorze czarnym (białe złoto), trochę luminowy i okienko daty na godz. 3. Najistotniejsza – z kolekcjonerskiego punktu widzenia – jest jednak sygnatura „Tiffany & Co.” w dolnej części tarczy. Tak sygnowane Patki na rynku kolekcjonerskim osiągają zazwyczaj astronomiczne kwoty, podobnie jak czasomierze z szeroko pojętego segmentu „double-signed” (z dwoma logotypami na tarczy).
Od strony czysto technicznej nowy Nautilus niczym nie różni się od poprzednich wersji. Zrobiony jest ze stali, ma stalową bransoletę, mierzy 40 mm średnicy, 8,3 mm grubości i ma WR 120 m. Pod szafirowym deklem koperty pracuje automatyczny kaliber 26-330 S C z 45 h rezerwą chodu. Na dekiel naniesiono specjalną inskrypcję: „170th Anniversary Tiffany & Co – Patek Philippe 1851 – 2021”.
Jak już zdążyłem wspomnieć, zegarków będzie raptem 170, a to oznaczać może tylko jedno – jakakolwiek szansa na stanie się posiadaczem jednego jest iluzoryczna, żeby nie powiedzieć żadna – no chyba, że jesteście długoletnim i wiernym klientem firmy Tiffany. Cena na metce to 52 635 USD (~213 800 PLN). Do jakiego poziomu urośnie niebawem na rynku wtórnym – to ciężko nawet zgadywać. Dość powiedzieć, że zielony Nautilus, z ceną 34 890 USD, sprzedano na aukcji Antiquorum za 466 625 USD. A to daje przeszło 13-krotną przebitkę. Zgadywanie jak i interpretację samego faktu wypuszczenia tej edycji pozostawiam jak zwykle Wam.

PS
Thierry Stern – CEO Patek Philippe – powiedział w rozmowie z NYT, że każdy egzemplarz zegarka ma ukryty gdzieś tzw. „Easter Egg” – zabawny detal o niekomercyjnym wymiarze, jakkolwiek to interpretować.
PPS
O realnej wartości Nautilusa Ref. 5711/1A-018 „Tiffany & Co.” przekonać się będziemy mogli szybciej niż mogło się wydawać. Jeden egzemplarz trafi bezpośredni na grudniową aukcję domu Phillips, a cały dochód ze sprzedaży zasili konto fundacji The Nature Conservacy. Zabawne tylko, że estymacja Phillipsa to poziom 50 000 USD (+).