Hands-On Longines Avigation BigEye w tytanie [zdjęcia live, dostępność, cena]
Avigation BigEye to w swojej podstawowej wersji rasowy, militarny chronograf. W tytanie i z niebieskim cyferblatem oblicze zegarka odmienia się o 180 stopni…
Byłoby z naszej perspektywy trywializmem napisać (znowu), że Longines „potrafi w vintage”, a jego linia Heritage jest jedną z najdoskonalszych tego rodzaju kolekcji na rynku. Wspominaliśmy o tym wielokrotnie, przy okazji praktycznie każdego kolejnego modelu, którym szwajcarska marka niezwykle umiejętnie wskrzesza swoją bogatą historię. Zazwyczaj robi to w poszanowaniu pierwowzoru, który odtwarzany jest współcześnie, ale z zachowaniem kluczowych detali estetycznych. Nie inaczej było w przypadku pokazanego 5 lat temu Avigation BigEye. Model nie miał w nazwie przedrostka „Heritage” – ale niech Was to nie zmyli. Zegarek jest bowiem współczesną reedycją chronografu dla pilotów z lat 40. ubiegłego stulecia. Wyróżnia go przede wszystkim powiększona tarczka licznika minutowego stopera, która miała ułatwiać pilotom odczytywanie wskazania nawet w trudnych warunkach. Poza tym to klasyczny, spójny, militarny kawałek zegarmistrzostwa w klimacie, który mi osobiście dalece przypadł do gustu. Jak bardzo – przeczytacie w obszernej recenzji TUTAJ.
W absolutnej kontrze do klasycznego BigEye’a, półtora roku temu Longines zaprezentował drugą odsłonę zegarka, kompletnie odmieniającą jego oblicze. Niby kosmetyczne zmiany zazwyczaj to tylko kosmetyczne zmiany – tym razem jednak jest zgoła inaczej.
Titanium
Spory w swoich gabarytach Avigation BigEye – 41 mm średnicy i 14,45 mm grubości – nawet na skórzanym pasku nosił się dość ciężkawo. Lekki tytan rozwiązał ten „użytkowy” mankament niemal zupełnie, bo choć rozmiar nie uległ zmianie, teraz jest znacznie przyjemniej. Tytan obudowy wykończono w całości w macie, starannie szczotkując uszy i boki. Wypolerowany dla kontrastu jest wąski ring bezela, w którym osadzono wypukłe, szafirowe szkiełko. Polerkę znajdziemy także na dużych, grzybkowatych przyciskach stopera. Koronka z kolei sygnowana jest logotypem marki.
Najważniejsza jest jednak waga – redukcja masy zegarka o orientacyjne 40 % (o tyle tytan lżejszy jest od stali) daje wymierny efekt w postaci jakże przyjemniejszego komfortu noszenia. Do tytanowego BigEye’a Longines dopasował pasek ze skóry cielęcej w kolorze karmelowego brązu – i choć to zdecydowanie nie jest mój kolor, tutaj pasuje. Pasek zapina się na klasyczną, tytanową klamerkę. 20 mm przy uszach oznacza, że z łatwością będzie można do zegarka dobrać coś pasującego pod indywidualne gusta i współgrającego z tarczą – drugim clou nowej referencji.
Wielkie Oko
W miejsce klasycznej w najdrobniejszych detalach, czarnej tarczy z pierwszego modelu Longines zaproponował coś absolutnie nieklasycznego. Gradientowy cyferblat jest niebieski, a kolor przechodzi od jasnoniebieskiego w środku do kilka tonów ciemniejszego przy obrzeżu. Co ciekawe, Longines kolor opisuje jako „petroleum”.
Powierzchnia jest chropowata, lekko opalizująca i skontrastowana z czarnymi, równie opalizującymi tarczkami dwóch liczników stopera oraz małej sekundy (godz. 9). Wszystkie trzy ozdobiono szlifem ślimakowym. Do kompozycji dochodzą proste, arabskie indeksy, namalowane beżową luminową oraz matowe, wypiaskowane wskazówki. Summa summarum to jedna z najładniejszych zegarkowych tarcz, jakie widziałem ostatnimi czasy. Longines wykazał się sporą śmiałością, dodając tradycyjnemu w gruncie rzeczy zegarkowi tak odważnego sznytu – ale wyszło naprawdę znakomicie. Tarcza kapitalnie gra ze światłem i ma więcej życia niż 99 % cyferblatów, jakie oglądamy na co dzień. Oczywiście wymaga pewnego, specyficznego gustu i sporo luzu w podejściu, ale w zamian daje wiele (estetycznej) przyjemności. Nietuzinkowej, funky, ale z dużym smakiem.
Mechanika
Niezmieniona w nowym BigEye’u pozostała mechaniczna część – automatyczny kaliber L688.2. Ten konstruowany dla Longinesa przez ETĘ werk (na bazie kalibru A08.L01) ma koło kolumnowe, dzięki któremu operowanie stoperem jest płynniejsze i zdecydowanie przyjemniejsze. Do tego dochodzą 54 h rezerwy chodu oraz wykonana z krzemu sprężyna balansowa, gwarantująca podwyższoną odporność organu regulacyjnego na pola magnetyczne.
L688.2 to werk również całkiem niebrzydki, czego niestety (albo stety, zależnie od preferencji) nie dane jest podziwiać gołym okiem. Mechanizm zamknięto bowiem za pełnym, tytanowym deklem. W jego środkowej części wygrawerowano sylwetkę samolotu z wpisaną w skrzydła nazwą firmy, na tle z promieniście rozchodzących się linii.
Doskonała odmienność.
Longines Avigation BigEye w wariancie Titanium to zegarek zupełnie inny, niż jego stalowy poprzednik. Przede wszystkim zaprojektowany zdecydowanie mniej na poważnie, z przymrużeniem oka i zabawą detalami. Moim zdaniem wyszło smakowicie, choć sam się sobie dziwie, bo w zegarkach mój gust to raczej tradycyjna do bólu konserwa.
Tutaj Longinesowi zagrało totalnie wszystko, od materiału koperty (który lubię) po pomysł na tarczę, jej kolory i wykończenie. Z dwóch referencji BigEye wybrałbym pewnie dla siebie właśnie tę opisywaną, za jej powiewającą świeżością odmienność i „cool vibe” (wybaczcie anglojęzyczny wybieg). Jedyny zgryz mogłaby stanowić jedynie cena. O ile stalowy wariant zegarka kosztuje obecnie 13 590 PLN, za tytan dopłacić trzeba sporo, bo cena na metce wynosi 17 400 PLN. To duża różnica, chyba zbyt za duża – i to ona jest największym mankamentem modelu BigEye Titanium. Reszta na zdecydowany, duży plus.
Longines Avigation BigEye Titanium
Producent | Longines |
Nazwa modelu | Avigation BigEye Titanium |
Ref. | L2.816.1.93.2 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | L688.2 |
Rezerwa chodu (h) | 54 |
Tarcza | niebieska |
Koperta | tytan |
Średnica (mm) | 41 |
Wysokość (mm) | 14,45 |
Wodoszczelność | 30m |
Pasek | skórzany |
Cena (PLN) | 17400 |