Grieb & Benzinger – Blue Whirlwind
Kolejne fenomenalne dzieło duetu zegarmistrzowskiego Grieb i Benzinger to zarazem pierwszy w historii kaliber Patek Philippe z torubillonem widocznym od strony tarczy i chyba najgłośniej komentowana i kontrowersyjna zegarkowa premiera ostatnich miesięcy.
Manufaktura Grieb & Benzinger to prawdziwy unikat na zegarmistrzowskiej mapie. Filozofia marki to tworzenie wyjątkowych, zazwyczaj pojedynczych egzemplarzy zegarków wyróżniających się doprowadzoną do perfekcji sztuką wskrzeszania i szkieletowania pozyskiwanych z rynku wtórnego, skomplikowanych mechanizmów najwyższej klasy. Goerg Bartkowiak, osoba kierująca działaniami i strategią firmy, spędza niekiedy całe miesiące polując na wyjątkowy kaliber najznamienitszej manufaktury, który następnie przetransformowany zostanie w prawdziwe (bez cienia przesady) dzieło sztuki. Hermann Grieb i Jochen Benzinger w swojej ręcznej pracy korzystają z najlepszych tradycji zegarmistrzowskiego fachu, które w połączeniu z wieloletnim doświadczeniem owocują kapitalnie wykończonymi czasomierzami – prawdziwymi perełkami w kolekcjach szczęśliwych, przyszłych właścicieli. Wyróżnioną przedrostkiem Blue przy nazwie każdego z modeli linię stanowiły do tej pory zegarki bazujące na bardzo starych i bardzo skomplikowanych kalibrach m.in. Patek Philippe, z wielki komplikacjami pokroju torubillonu, repetycji minutowej czy chronografu mono-pusher. Wszystkie były (są) genialnie dopracowanymi dziełami, ale to najnowsze dziecko manufaktury ulokowanej w urokliwym, starym pałacyku w miejscowości Grafenau (Niemcy) może okazać się prawdziwą ikoną firmy – po społu z racji swojej zegarmistrzowskiej maestrii i kontrowersji, jakie wywołała.
Rzeczony, kontrowersyjny bohater Blue Whirlwind to manualnie nakręcany 60-sekundowy tourbillon z repetycją minutową, zamknięty w charakterystycznej dla marki, platynowej kopercie (43mm średnicy) z giloszowanym bezelem i platynową, otwartą tarczą. Każdy z 336 elementów mechanizmu (o którym więcej za chwilę) został ręcznie wykończony i szkieletowany lub grawerowany. Niektóre wymagały przeprojektowania tak, by możliwe było ich wykończenie w zgodzie projektem. Ręcznie aplikowanym giloszowaniem ozdobiono mostki, koła i dźwignie, niektóre pokryto złotem, inne rodowaniem. Płyta bazowa werku, szkieletowana i giloszowana, powleczona została błękitną warstwą platyny – elementem charakterystycznym zegarków G&B. Wreszcie jedno z kół tajemniczego mechanizmu zastąpione zostało tzw. mysterious wheel. Całość pieczołowicie złożono i wyregulowano w pełni funkcjonalny czasomierz.
Owy tajemniczy mechanizm i jednocześnie sprawca wspomnianej branżowej debaty to Patek Philippe Caliber RTO 27 PS – jak najbardziej współczesna konstrukcja genewskiego giganta, stanowiąca jeden z najbardziej skomplikowanych mechanizmów w ofercie marki. Wyposażony w dokładnie ten sam (choć nie szkieletowany i w pełni ukryty pod tarczą) kaliber czasomierz PP Tourbillon Minute Repeater w stalowej kopercie na ubiegłorocznej aukcji Only Watch uzyskał zawrotną kwotę 1.4mln EURO. Powodem dyskusji i wątpliwości, jakie wywołał zegarek Gribe & Benzinger jest zarówno pytanie o słuszność wykorzystywania współczesnych mechanizmów jednej manufaktury przez drugą (w znacznie zmienionej formie) jak i fakt, że unikatowy czasomierz G&B wyceniono na 650.000 EURO, a więc przeszło połowę mniej, niż wspomniany Patek. Komentarze w sprawie są podzielone, od tych całkowicie popierających i rozumiejących strategię Grieb&Benzinger, po stanowczo krytyczne i odrzucające takie posunięcia. My poprosiliśmy o komentarz Georga Bartkowiaka:
„To interesujące, jaką dyskusje wywołują nasze kreacje. Cokolwiek mówią krytycy, cokolwiek twierdzimy my, jedno jest pewne – G&B tworzy zegarmistrzowskie arcydzieła. Kontynuujemy pracę tam, gdzie inni ją przerwali, wynosząc dekoracje i modyfikacje do maksimum możliwości. Korzystamy z technik jakie są unikatowe dla naszej marki w skali światowej. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że kaliber Patek Philippe to dla nas tylko ebauche (baza). Z niego tworzymy high-end’ową zegarkową sztukę. Na marginesie, dwa lata temu IWC, ceniona i szanowana marka, poprosił nas o wykonanie szkieletowanej wersji ich własnego kalibru Protuguese Tourbillon. Tworzymy i sprzedajemy zegarki z logo Grieb & Benzinger. Nie z logo Patka czy Vacherona, czy jakiejkolwiek innej marki. Czy Brabus Mercedes to ciągle Mercedes? Nie nosi już gwiazdy Mercedesa, a bazuje na seryjnym Mercedesie nazywanym po modyfikacjach Brabus, co doskonale pokazuje jak znakomicie można świetny produkt danej marki jeszcze poprawić i rozwinąć. My wykorzystujemy jedynie mechanizm, żadnych innych elementów. Dla niego tworzymy własny zegarek zgodny ze specyfikacją i charakterem Greib & Benzinger. Większość odbiorców lubi nasze zegarki jako coś nowego, świeżego. Oczywiście szanujemy inne opinie, tak samo jak różny, indywidualny gust. Nie zgadzam się jedynie, gdy ludzie nazywają nasze zegarki podróbkami, co jest nonsensowne – my nie naśladujemy ani nie podrabiamy innych marek. Nie korzystamy z logo marki Patek Philippe – tworzymy własną markę. Markę wykorzystującą znacznie więcej ręcznego rzemiosła, pracy i włożonego czasu niż inne firmy.”
Jak należy ocenić projekt Greib&Benzinger, pozostanie zapewne, jak wspomniał Georg, kwestią indywidualną (osobiście przychylam się do jego opinii). Faktem jest, że Blue Whilrwind wykorzystuje kaliber Patka w całkowicie (poza tym mechanizmem) własnym czasomierzu, a takie posunięcie de facto niewiele różni się od popularnego w branży procederu wykorzystywania mechanizmu firmy A w zegarku firmy B, często bez jakiejkolwiek stosownej wzmianki. Problematyczny jest fakt pochodzenia mechanizmu (z prywatnego źródła, nie od producenta) i, a może szczególnie, ostateczna cena zegarka. Wedle mojej wiedzy, Patek Philippe do tej pory nie wystosował żadnych pretensji pod adresem G&B – i trudno się dziwić czy spodziewać dodatkowej reakcji. Dla mnie Blue Whirlwind to piękne dzieło zegarmistrzowskiej sztuki, po społu dzięki konstrukcji kalibru Patka, po społu dzięki talentowi duetu Benzinger i Grieb. Niestety marzenia o posiadaniu błękitnego Whirlwinda trzeba odłożyć na bok – zegarek trafił już w ręce szczęśliwego kolekcjonera z niewątpliwie dobrym gustem.
Opracowanie: Łukasz Doskocz