Basel 2012: Ulysse Nardin Marine Chronometer Manufacture
Własny, automatyczny kaliber z diamentowo-krzemowym wychwytem i emaliowana tarcza to najkrótsza, lecz oddająca sedno sprawy charakterystyka nowego czasomierza Ulysse Nardin – Marine Chronometer Manufacture.
Kiedy podczas ubiegłorocznego BaselWorld Rolf Schnyder (niestety nieżyjący już twórca sukcesu i CEO Ulysse Nardin) z dumą prezentował manufakturowy kaliber UN-118, wykorzystujący specjalny diamentowo-krzemowy wychwyt DIAMonSIL (stworzony wspólnie z Sigatec), własne koło balansowe i krzemową sprężynę włosową, pozycja manufaktury jako jednego z wiodących innowatorów zegarmistrzowskiej branży wzrosła co najmniej o kilka stopni. I choć zwyczajowo prezentacja samego mechanizmu (niezamkniętego w żadnym konkretnym zegarku) nie wywołuje aż tak wielkiego odzewu, jak gotowy, funkcjonalny czasomierz, poziom wykonania nowego, „in-housowego” kalibru i użyte w nim materiały kazały ze zdwojonym zainteresowaniem czekać na pierwszy, wyposażony weń zegarek UN. Oczekiwanie zakończyło tegoroczne BaselWorld.
Pierwszym czasomierzem napędzanym krzemowo-diamentowym kalibrem 118 (pisaliśmy już o nim więcej TUTAJ) jest Marine Chronometer Manufacture – wyposażona w małą sekundę, datownik i rezerwę chodu (60h) propozycja na wskroś charakterystyczna dla stylu i filozofii zegarmistrzów z Le Locle. Zegarek dostępny będzie w trzech w sumie wersjach, w tym limitowanej, złotej edycji z przepiękną, emaliowaną tarczą. Co istotne, również stworzoną własnym sumptem.
Grand Feu Enemal
Technika emaliowania tarcz zegarkowych to jeden z najwyżej cenionych, a zarazem najtrudniejszych sposobów upiększania i zarazem podnoszenia wartości zegarków mechanicznych. Wykonywana jedynie przez nieliczną grupę specjalistów sztuka emaliowania (w kilku specjalnych, wyraźnie różniących się od siebie technikach) jest tak rzadką formą prezentacji tarczy zegarkowej z racji złożonego procesu technologicznego, niezwykłej kruchości oraz wrażliwości materiału i wreszcie specjalnych umiejętności, bez których stworzenie emaliowanej tarczy jest teoretycznie i praktycznie niemożliwe. Żadna komputerowo sterowana maszyna nie jest w stanie, w kilkuetapowym procesie emaliowania, zastąpić najprecyzyjniejszego zegarmistrzowskiego narzędzia – ludzkich rąk – i najdokładniejszej, niezbędnej kontroli – doświadczenia i fachowego oka artysty. I choć takie stwierdzenie może wydawać się nieco koloryzowanym, marketingowym bełkotem, sama tylko liczba firm i osób wykonujących zegarkowe emalie jest najdobitniejszym dowodem prawdziwości tej tezy. Wśród tych kilku ledwie specjalistów sztuki implementowania emalii na tarcze zegarka znajduje się manufaktura Donze Cadrans SA, w październiku ubiegłego roku pozyskana i wchłonięta przez Ulysse Nardin. To właśnie ulokowana w Le Locle pracownia Donze Cadrans odpowiada za emaliowane, krystalicznie białe oblicze limitowanej edycji Marine Chronometre Manufacture.
Tarcza nowego dziecka Ulysse Nardin to tzw. emalia Grand Feu (z franc. „wielki ogień”). Struktura nałożonej na metalową płytkę powłoki powstaje z wypalanego w temperaturze rzędu 800-1200°C szklanego proszku, złożonego z połączenia krzemionki, skalenia, kaoliny i różnorakich tlenków metali, odpowiadających za porządną barwę (zazwyczaj dodawanych na etapie przygotowywania mieszanki). Wykonywany niemal w całości ręcznie proces wymaga niezwykłej precyzji i koncentracji – nawet najmniejszy błąd może spowodować nieodwracalne uszkodzenie delikatnej powłoki. Emaliowana tarcza trafia do pieca dwukrotnie (a w przypadku złożonych, kolorowych wzorów, wielokrotnie), drugi raz po naniesieniu na jej wstępnie wykończoną powierzchnię napisów oraz indeksów godzinowych (aplikacja odbywa się techniką stemplowania). Finalny produkt to złożona z trzech elementów (głównej tarczy oraz wyciętych tarczek małej sekundy i rezerwy chodu) tarcza o nieskazitelnie białej, szklanej powierzchni, skontrastowana z czarnym indeksami i subtelnymi, czerwonymi detalami. Poza niewątpliwymi estetycznymi zaletami, dodatkowa zaleta emalii to 100% odporność na odbarwienia – nawet pochodzące sprzed dziesiątek lat emaliowane cyferblaty zachowują swój pierwotny, wyrazisty kolor.
Zewnętrze dla manufakturowego kalibru UN-118 i emaliowanej tarczy (tylko w wersji limitowanej) stanowi charakterystycznie stylizowana, dość duża, 45mm koperta ze zintegrowanymi uszami, rowkowanym bezelem i nową koronką z gumowym pierścieniem, zapewniającym wygodniejszą obsługę funkcji zegarka. Materiał koperty stanowi różowe złoto, tytan i złoto lub stal i tytan. Pierwszy wariant, połączony z emalią, będzie dostępny w ściśle limitowanej edycji 350 egzemplarzy. Pozostałe, nielimitowane wersje, zestawiono z czarną tarczą z nakładanymi, rzymskimi indeksami godzinowymi. Każdy wariant oferowany będzie na gumie, skórzanym aligatorze lub bransolecie z metalu korespondującego z kopertą.
Transparentny, szafirowy dekiel odsłania elegancko wykończony mechanizm (pasy genewskie, niebieskie śrubki, rodowane mostki z fazowanymi i polerowanymi krawędziami) z chyba najpiękniejszym na rynku wahnikiem. Centralnie ulokowany na dużym łożysku rotor zdobią dwie wypolerowane kotwice (logo manufaktury) i błękitny medalion z logo DIAMonSIL.
Tylko kwestią czasu pozostaje dalszy rozwój manufakturowego kalibru Ulysse Nardin. Nie ma wątpliwości, że kaliber 118 jest doskonałą, technologicznie zaawansowaną i chronometrycznie sprawdzoną bazą dla dalszego rozwoju. Choć UN ogłosiło właśnie pozyskanie kalibru chronografu od manufaktury EBEL, zostaje jeszcze cały, szeroki wachlarz zegarmistrzowskich komplikacji, w których łączący krzem i syntetyczny diament wychwyt znajdzie swoje zastosowanie. Implementacja nowych materiałów i technologii jest nieuniknionym procesem rozwoju zegarmistrzostwa, i w tym innowacyjnym wyścigu Ulysse Nardin z pewnością będzie jednym z wiodących graczy.
Opracowanie: Łukasz Doskocz