
Audemars Piguet Royal Oak Perpetual Calendar [cena]
Sportowe zegarki i wielkie komplikacje rzadko kiedy do siebie pasują, ale każda reguła ma swoje wyjątki. Audemars Piguet pokazał właśnie mocno odnowioną wersję swojej interpretacji „sportowego” wiecznego kalendarza.
Nie trzeba chyba mieć przesadnie konserwatywnego gustu, by przyjąć klarowny podział zegarkowej stylistyki i używanych komplikacji. Klasyczny zegarek ma być prosty z minimum wskazań i powściągliwymi gabarytami. Sportowy za to może mieć większą kopertę, „techniczną” budowę, egzotyczne materiały i np. chronograf. O ile jednak pojęcie „sportowy” ma w zegarkach dość szerokie ramy, raczej nie jest typem czasomierza predestynowanym do wielkich, zegarmistrzowskich popisów i komplikacji. To delikatne, złożone z potężnej ilości elementów konstrukcje, które z pozoru ani technicznie ani stylistycznie nie pasują do czasomierza z metką „sport”. Przykładów takich mniej i jeszcze mniej udanych zestawień jest wiele, za to znacznie trudniej wskazać te udane. Jednym z nich, w moich ocenie, jest Royal Oak z manufaktury Audemars Piguet, do którego znakomicie pasuje ładnie zaprojektowana komplikacja wiecznego kalendarza. Zegarek pojawił się właśnie w nowej odsłonie – Ref. 26574ST.OO.1220.

Chociaż projektując Royal Oaka słynny Gerald Genta miał jasno postawione zadanie – wymyślić sportowy zegarek jakiego nie widział świat – trzeba królowi oddać co królewskie. Stworzony naprędce wzór nie tylko zapisał się w annałach zegarkowego designu ale i okazał się być świetną bazą dla dalszych interpretacji. Pomijając jeszcze bardziej usportowionego Offshore’a, Royal Oak doczekał się wersji z chronografem, tourbillonem (rocznicowa wersja Ultra-Slim jest absolutnie urzekająca), drugą strefą i wiecznym kalendarzem. Ta ostatnia komplikacja ma to do siebie, że jest wizualnie mocno złożona i… jakimś zbiegiem okoliczności idealnie pasuje do charakterystycznej formy Royal Oaka.


W nowej odsłonie wykonany ze stali albo 18ct różowego złota zegarek ma powiększoną do 41mm kopertę (39mm w poprzedniej wersji) z wykonaną z pasującego metalu bransoletą i dwoma szafirami. Całość jest wykańczana ręcznie polerowanymi i szczotkowanymi płaszczyznami. Zamknięta pod powleczonym antyrefleksem szkłem tarcza nosi motyw „Grande Tapisserie” – szereg sąsiadujących ze sobą kwadratów, które wycinane są w metalowej bazie starą, manualnie obsługiwaną maszyną grawerską.

Na cyferblacie – niebieskim lub srebrnym – rozłożono 4 małe tarcze wskazań. Patrząc od godziny 12 są to kolejno: miesiąc i lata przestępne, data, wskazanie faz księżyca oraz dzień tygodnia. Dodatkowe wskazanie to centralnie umieszczona, kontrastująca wskazówka z grotem i ring okalający tarczę, z podziałką na 52 tygodnie roku. Zegarek odmierza i wskazuje także aktualny czas parą dwóch obłych wskazówek z niewielką zawartością luminowy.
Nowy w ROQP jest też kaliber – jego numer to 5134. Imponująco płaski mechanizm (4.31mm wysokości) ma 29mm średnicy, balans taktowany nietypowo na 2.75Hz (19.800 A/h) i minimum 40h rezerwy chodu, akumulowanej w bębnie sprężyny dzięki dużemu, złotemu wahnikowi na rubinowych rolkach.

Cała licząca sobie 374 części konstrukcja jest udekorowana ręcznie pełnym wachlarzem szlifów i wzorów, a dysk faz księżyca wycięto z awanturynu z laserowo zaaplikowanymi gwiazdkami.
Cena na metce stalowego ROQP wyniesie 60.900USD (~227.000PLN), za złoty trzeba będzie zapłacić 95.700USD (~357.000PLN). Za niewielką dopłata klient będzie mógł także spersonalizować sobie złoty rotor, wedle własnego widzimisię. Ot taki miły detal w i tak już świetnym zegarku.