Recenzja Rolex Cellini Moonphase [zdjęcia live, cena]
Rolex jest w zegarkowym świecie absolutnym mistrzem budowania tzw. tool-watchy, niemal niezniszczalnych zegarków użytkowych na każdą okazję i na co dzień. Co jednak, kiedy porywa się na zegarmistrzostwo klasyczne i to jeszcze z astronomiczną komplikacją?
Tool-watch w świecie zegarków to coś jak młotek wśród narzędzi, albo – by zobrazować temat jeszcze lepiej – idealnie wykonany nóż. Każdy prawdziwy, szanujący się szef kuchni powie, że doby nóż jest najważniejszym atrybutem jego pracy. Kucharze, Ci gotujący z pasją i powołaniem, mają swoje prywatne noże, wykuwane ręcznie przez rzemieślników w swoim fachu, nierzadko kosztujące małą fortunę. Taki nóż będzie potem towarzyszył swojemu właścicielowi przez całe życie, a właściwie zadbany nigdy nie straci swojej ostrości. Zegarkowym odpowiednikiem takiego narzędzia jest Rolex, zegarek oryginalnie pomyślany jako idealny, niezawodny produkt zegarmistrzowski, bez zbędnych fajerwerków. Hans Wilsdrof, ojciec Rolexa, wymyślił sobie markę, która ma budować czasomierze mogące zaspokoić wszystkie wymagania przeciętnego klienta. Rolex dzisiaj, ponad 100 lat po swoim założeniu, jest synonimem jakości i niezawodności. Nie ma na rynku – i piszę to z całą odpowiedzialnością – zegarków tak doskonale wykonanych, precyzyjnych i niezawodnych zarazem.
Są oczywiście zegarki z ładniejszymi, bardziej skomplikowanymi mechanizmami, są ciekawsze pod względem designu (kwestia gustu) i bardziej interesującej historii. Rolex jest jeden, jest niepodważalnym królem jakości i to jakości wytwarzanej rocznie w setkach tysięcy egzemplarzy. Obecnie królami kolekcji marki są stalowe, sportowe modele z linii Professional. Próżno szukać ich w sklepowych witrynach, a o kolejkach oczekujących na niektóre z nich krążą legendy. Kiedyś spektrum produktów marki było znacznie szersze, a Rolex obok Submarinera, GMT Mastera i Explorera tworzył także zegarki znacznie bardziej klasyczne. Wiele z nich zyskało wręcz status kultowych, a taka np. Ref. 6062 „Bao Dai” sprzedano na aukcji za ponad 5 000 000 USD(!).
Genewska manufaktura o swoim klasycznym, tradycyjnym obliczu jakby zapomniała, ale nie do końca. Na Baselworld 2014 firma pokazała zupełnie przeprojektowaną i bardzo klasyczną zarazem linię Cellini. W skład premierowej serii wszedł prosty automat, model z analogową datą i wersja Dual Time. Całość przygotowano z poszanowaniem kanonów i mocno odmiennie od współczesnego wizerunku Rolexa. Cellini, choć pewnie nigdy nie zbliży się nawet do popularności modeli profesjonalnych, przypadło do gustu kolekcjonerom. To zresztą nietrudno sobie wyobrazić, kiedy do tradycyjnej estetyki dorzuci się doskonały, manufakturowy kaliber i jakość wykonania tożsamą ze wszystkimi innymi produktami marki z koroną w logotypie. 2 lata temu Rolex poszedł o krok dalej. Ref. 50535 to jeden z dwóch najbardziej skomplikowanych modeli w obecnej ofercie, a dodatkowo pierwszy od dekad z fazami Księżyca.
Inspirowana klasyka
Jak każde Cellini, tak i Cellini Moonphase zaprojektowane zostało bardzo tradycyjnie i właściwie gdyby odjąć z tarczy logotyp, można byłoby zegarek podpiąć pod co najmniej kilka innych brandów. Zrobiona z 18ct różowego złota Everose koperta, wypolerowana w całości na błysk, ma 39 mm średnicy. Razem z pełnym, złotym, lekko wypukłym deklem „buble back” mierzy spore 12 mm grubości. Do tego dochodzi zakręcana koronka i w rezultacie wodoszczelność na poziomie 50 m. Warto też dodać, że złoto Rolexa pochodzi z jego własnej odlewni, zintegrowanej w struktury manufaktury w Genewie.
Przód koperty osłania lekko ząbkowany, nieobrotowy bezel. Osadzono w nim szafirowe szkło z laserowo wygrawerowaną na środku koroną. Tarcza zegarka to projekt inspirowany historycznymi referencjami Rolexa – 6062 oraz 8171 – z początku lat 50. ubiegłego wieku.
Na śnieżnobiałą, lakierowaną bazę nałożono zestaw złotych aplikacji (złoto Everose), czarną skalę minutową i kalendarza oraz złotą, pięcioramienną koronę. Na wysokości godz.6 w tarczy wycięty został okrągły otwór, w a nim zamocowany dysk faz Księżyca. Rolex postawił na układ z dwoma wizerunkami Księżyca – nowiem oraz pełnią. Sam dysk zrobiony jest z niebieskiej emalii ozdobionej zestawem srebrnych gwiazdek. Nów reprezentuje srebrny okrąg, pełnię natomiast nałożony, trójwymiarowy dysk z galwanizowanego meteorytu. Aktualna faza wskazywana jest przez małą, złotą strzałkę zaraz pod punktem zamocowania wskazówek. Tam też wkomponowana jest zabarwiona termicznie na niebiesko, cienka i zakończona półksiężycem wskazówka analogowego datownika.
Półksiężyc zgrywa się ze skalą daty, okalającą cały cyferblat. Do tego dochodzi jeszcze cienki, prawie niezauważalny sekundnik i dwie fazowane wskazówki – zrobione oczywiście z tego samego, różowego złota.
Superlative Chronometer
Na potrzeby nowego Cellini Rolex musiał – chcąc nie chcąc – zaprojektować nowy kaliber. Fazy Księżyca w wydaniu marki ostatni raz pojawiły się jakieś 50 lat temu, konieczna więc była świeża konstrukcja, spełniająca jednocześnie współczesne kryteria precyzji. Tak powstał kaliber 3195, ukryty za pełnym, złotym deklem.
Automatyczny mechanizm z rotorem nakręcającym sprężynę ruchem w obu kierunkach dysponuje 48h rezerwy chodu i kilkoma opatentowanymi rozwiązaniami Rolexa, na czele z krzemową sprężyną balansu Parachrome. Kaliber ma także Rolexowy certyfikat – Superlative Chronometer. Gwarantuje on precyzję chodu na poziomie +/- 2s na dobę. 3195 wyposażono w bardzo funkcjonalnie rozwiązaną komplikację faz Księżyca. Mimo, że na tarczy brak precyzyjnej podziałki wieku księżyca, można go precyzyjnie zsynchronizować za pomocą koronki i zintegrowanego w kopercie przycisku. Procedura z pozoru nie jest prosta, ale i tu Rolex pokazał swoje podejście frontem do klienta.
Ustawienie wskazania księżycowego umożliwia specjalna podstrona witryny Rolexa, krok po kroku przeprowadzająca przez cały proceder. Ustawiony, księżyc pokaże właściwą fazę z dokładnością do 122 lat, rzecz jasna pod warunkiem nieprzerwanego chodu zegarka.
Wrażenia
Podstawowe pytanie, jakie zadawałem sobie zapinając na nadgarstku Cellini Moophase to – czy to ciągle rasowy Rolex? Odpowiedź na nie jest łatwa, nawet po kilkunastu dniach codziennego użytkowania.
Jedno mogę powiedzieć na pewno – Cellini Moonphase to zegarek absolutnie piękny. Każdy detal białej jak najczystsza porcelana tarczy został dopracowany, dopieszczony, wygłaskany w najdrobniejszym milimetrze. Tak samo jest z prostą, ale jednak wielopłaszczyznową kopertą, które dobrze leży na nadgarstku, i to mimo w sumie pokaźnej grubości oraz przesadnie masywnego, złotego zapięcia z zatrzaskiem, który zapewne potrzebuje pewnego czasu, by się „dotrzeć”. Do jakości wykonania Roleksa tradycyjnie nie można się przyczepić – choć tu mała, ale zabawna anegdota, pokazująca, że i w Rolexie pracują tylko ludzie – zajrzyjcie TUTAJ. To samo tyczy się mechanizmu – funkcjonalnego, precyzyjnego, niezawodnego… dokładnie takiego jak należało by się po Rolexie spodziewać. Skoro więc jest tak dobrze, skąd wątpliwości…
Jak wspomniałem wielokrotnie na wstępie i w pierwszych akapitach tego tekstu, Rolex buduje tool-watche. Jest jak perfekcyjnie wyszkolony inżynier, powtarzalnie wykonujący swoją pracę z precyzją zegara atomowego. Wszystko jest na miejscu, wszystko tak jak powinno i jeszcze w stosunkowo atrakcyjnej cenie. Cellini Moonphase Ref. 50535 kosztuje krocie – 127 000 PLN. W ofercie Rolexa to górna półka, także w kategorii eleganckich zegarków w złocie. To jednak nie jest największym problemem tego zegarka.
Znacznie większy mam z jego tożsamością. Mówiąc wprost Rolex nie kojarzy mi się z eleganckim modelem na pasku i fazami Księżyca na tarczy – jakkolwiek doskonale zrobiony by nie był. Niby jestem orędownikiem twierdzenia, że powinno się kupować zegarki, a nie markę na tarczy, ale sam pewnie szukając klasyka z takim zestawem komplikacji skierowałbym się gdzie indziej. Co innego, gdyby – jak słusznie zauważył jeden z moich znajomych dziennikarzy – Rolex zrobił Cellini w stali i np. dorzucił do zestawu bransoletę jubilee – wtedy pewnie zegarek sprzedawałby się jak ciepłe bułeczki. A tak jednak czegoś brakuje. W istniejącej, testowanej wersji zegarek i tak pewnie jest marzeniem fanów marki, bo co by o nim nie powiedzieć, to kawałek kapitalnie zrobionego, pięknego czasomierza.
Rolex Cellini Moonphase
Producent | Rolex |
Nazwa modelu | Cellini Moonphase |
Ref. | 50535 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | 3195 |
Rezerwa chodu (h) | 48 |
Tarcza | biała |
Koperta | różowe złoto |
Średnica (mm) | 39 |
Wysokość (mm) | 12 |
Wodoszczelność | 50m |
Pasek | skórzany |
Cena (PLN) | 127000 |