Recenzja Lang 1943 Field Watch Edition One [zdjęcia live, dostępność, cena]
Marka Lang 1943 to dzieło dwóch weteranów branży zegarmistrzowskiej. Stworzyli oni Edition One – na pozór klasyczny militarny zegarek, który kryje w sobie smaczki i nietuzinkowe serce.
Gerd Rudiger Lang to nazwisko dobrze znane amatorom zegarmistrzostwa. Urodzony w 1943 roku Niemiec był nie tylko założycielem kultowej firmy Chronoswiss, ale także innowatorem – na początku lat 80. wprowadził do zegarków na szeroką skalę przeszklone dekle. Kilka lat później sprawił, że zapomniany wzór tarczy z centralną wskazówką minutową oraz godzinową na subtarczy (zaprezentowany w modelu Chronoswiss Regulateur w roku 1988) powrócił na stałe do kanonu zegarkowego designu. Wzór ten znalazł potem swoje miejsce w portfolio takich firm jak Patek Philippe, Vacheron Constantin czy IWC. Dla mnie jednak Lang był przede wszystkim twórcą jednej z najważniejszych marek zegarkowych przełomu lat 80. i 90. oraz 2000. Przepiękny design Chronowissów, z ich unikalnymi na rynku tarczami (emalie w modelu Orea i szeroko stosowane w większości zegarków tarcze ze srebra 925, ozdabiane na ręcznie operowanych giloszarkach) czerpał najlepsze elementy z dziedzictwa Bregueta, dodając bardzo wysoką jakość wykonania, nietypowe mechanizmy i poczucie posiadania zegarmistrzowskiego dzieła. Zakup pierwszego Chronoswissa był dla mnie dużym wydarzeniem, a marka ta ma mocne miejsce w mojej zegarkowej historii. W 2022 roku nazwisko Lang powróciło (przypomnijmy iż GRL w 2012 roku sprzedał markę Chronoswiss) na zegarkową mapę wraz z Georgiem Bartkowiakiem, wieloletnim znajomym Langa i jednocześnie zegarkowym przedsiębiorcą. Panowie zaprezentowali markę Lang 1943 oraz model Field Watch Edition One w czerwcu 2022 roku. Niestety Gerd Rudiger Lang nie cieszył się swym nowym zegarkowym dzieckiem nawet rok, zmarł bowiem w marcu 2023 roku, w wieku 80 lat.
Edition One
Wzornictwo zegarka jest, jak sami twórcy przyznają, inspirowane zamówionymi przez brytyjskie ministerstwo obrony modelami z II wojny światowej – słynną zegarkową „Dirty Dozen” ze znakiem kontraktowym „broad arrow” na tarczy. Natomiast jest to luźna inspiracja, nie reedycja któregokolwiek z 12 modeli. To co rzuca się od razu w oczy, to nietuzinkowy kolor grubo nakładanej masy luminescencyjnej. W założeniu twórców miała ona wywoływać skojarzenia ze spatynowaną lumą starych zegarków, jednak na żywo kolor jest bardziej żółty i nie jest tożsamy ze starym trytem. Arabskie cyfry, zgodne ze stylem, mają swoją wychodzącą przy odpowiednim świetle trójwymiarowość i wraz ze „strzykawkowymi” wskazówkami grają koncertowo nad tarczą typu fumé, najbardziej unikalnym designersko elementem frontu zegarka.
Popularne w latach 70. gradientowe tarcze (od ciemnego na zewnątrz do jasnego w centrum) powróciły kilka lat temu i zadomowiły się na stałe w kanonie wybarwień cyferblatów. Opisane na stronie Langa jako czarno-szare, w rzeczywistości przejście tonalne pobudza wzrok barwami brązowymi, ziemistymi i wszelkimi odcieniami kojarzącymi się ze spalonymi (w końcu fumé to z franc. przydymiony) jesiennymi liśćmi. Porównanie to może wydawać się nad wyraz głębokie w swej poetyckości, lecz wyłaniający się zza gradientu słoneczny szlif potrafi robić wizualne psikusy i zachwyca, w zależności od oświetlenia zmieniając swój charakter. Ostatnim lecz nie najmniej ważnym detalem jest tarczka małej sekundy. Detal mający wielu fanów, lecz często problematyczny z wzorniczego punktu widzenia, z racji na średnicę cyferblatu kontra umieszczenie osi małej sekundy w większości standardowych mechanizmów. Wprawne oko zauważy iż w Edition One jest perfekcyjnie – nie mamy za wysoko umieszczonej osi (jak np. w mechanizmach ETA 2895), ani też nie jest nisko (co powoduje, że subtarcza jest mała – przykładem jest popularny Unitas 6498). Całości dopełnia koncentryczne zdobienie matowej tarczki sekundnika i biało nadrukowana podziałka – korespondująca kolorystycznie z dużą podziałką minutową (tzw. railtrack) tarczy. Małe logo Lang 1943 jest delikatne i zupełnie nie rzuca się w oczy – wygląda elegancko i nie odwraca uwagi. Warto wspomnieć o czytelności. Lekko wypukłe szafirowe szkło zostało pokryte warstwą antyrefleksyjną i także pod ostrymi kątami zegarek jest bardzo czytelny, a patrząc en face nie występuje niepożądany efekt odbicia twarzy, jak to często ma miejsce w lekko sferycznych szkłach z AR.
Stalowa koperta o średnicy 39 mm, w pełni szczotkowana, kontrastuje z jedynym polerowanym elementem, czyli koronką. Zdobiona logiem L43, koronka jest odpowiedniej wielkości (6 mm średnicy) do wygodnego nakręcania, ale producent zastosował taką konstrukcję (stalowa tuba połączona z koronką, imitująca tubus), że jedna z najprzyjemniejszych operacji w zegarku, czyli nakręcanie, nie jest specjalnie przyjemna. W testowanym zegarku nakręcając czujemy wyraźny opór kiedy stalowy ring tworzy tarcie z kopertą. Stwarza to często wrażenie, że zegarek jest już nakręcony (opór), a następnego dnia okazuje się, że zatrzymał się po kilkunastu godzinach.
W opozycji do ergonomii nakręcania, „noszalność” jest wysoka. Na papierze 39 mm jest niewiele mówiącą zmienną, ale obcowanie z zegarkiem pozwala docenić jego dosyć dobre wyprofilowanie i niezbyt wysoki wymiar od ucha do ucha (około 46 mm). Elementem mogącym płatać wizualnego figla jest konstrukcja koperty – zwęża się ona od dekla do góry, powodując że bezel ma mniejszą średnicę niż rzeczone 39 mm, a co za tym idzie odbiór wielkości zegarka skłania się w stronę mniejszego. Wykończenie szczotkowaniem mogłoby być nieco lepiej wykonane – ma się wrażenie że wszystkie płaszczyzny, łączenia uch, fazy na nich, zlewają się ze sobą. Bardzo duży plus należy się za to za niespotykaną w tym przedziale cenowym grubość zegarka. Na tle współczesnych nowości, Lang mógłby mieć śmiało w opisie „ultra slim” ze swoją wynoszącą jedynie 8,4 mm wysokością. Nosi się świetnie, jak przyklejony – nie zahacza o nic i pozwala o sobie zapomnieć w trakcie codziennych czynności. Jak zapewne czytelnicy CH24 wiedzą, na nic zda się najlepszy projekt obudowy, kiedy nie mamy płaskiej bazy. I tutaj przechodzimy do najciekawszego elementu Langa czyli kalibru o wewnętrznym oznaczeniu L43.1.
L43.1 by Marvin
Amatorzy twórczości Gerda Rudigera Langa od razu rozpoznają w nim stosowany od lat w marce Chronoswiss kaliber Marvin 700. Kilkadziesiąt lat temu Lang zakupił duże ilości oryginalnych mechanizmów ze starych zapasów, wśród których znalazły się werki z automatycznym naciągiem kultowej firmy Enicar, oraz pochodzące z lat 50./60. Marviny 700 – płaskie, z manualnym naciągiem, o relatywnie niewielkiej wysokości. Mechanizmy te zostały skrzętnie odnowione i były stosowane w Chronoswissach od lat 90. Jeden z moich pierwszych Chronoswissów to ręcznie nakręcana Orea, która poza tarczą z emalii, wyróżniała się właśnie pięknym kalibrem C.111 na bazie Marvina 700. W Langu 1943 Edition One mechanizm wygląda bliźniaczo i niemal natychmiast uwagę przykuwają złote obwódki wpustów kamieni łożyskowych, pasy genewskie oraz zdobienia kół. To co najlepsze dla fana klasyki to duże koło balansu i elegancki kształt mostków z (jak wprawne oko zauważy co nieco surowymi) fazami na krawędziach. Szerokość mechanizmu wyrażona w klasycznej etymologii zegarmistrzowskiej – liniach – równa się 13, co daje średnicę prawie 30 mm, dzięki czemu bardzo dobrze gra proporcjami z kopertą, nie mamy wrażenia za małego mechanizmu jak to by miało miejsce w chociażby popularnym Peseux 7001. Taktowany na 21 600 wahnięć na godzinę, L43.1 posiada rezerwę chodu na poziomie 46 godzin – jest ona jak najbardziej akceptowalna (popularna ETA 2824 ma ok 38), szczególnie jeśli przypomnimy że mowa o projekcie który ma ponad 60 lat.
Nie ma wątpliwości, że wśród zegarków w tej grupie cenowej firmy stosują głównie standardowe, popularne mechanizmy i w tej gamie Lang wyróżnia się nie tylko swoją „manufakturowością” (niezależnie jak byśmy nie podeszli do pochodzenia mechanizmu, to jest unikalny na rynku nowych zegarków, a z racji stosowania go przez Langa od wielu lat ma pewnego rodzaju legitymizację), ale przede wszystkim urodą klasycznego projektu werku którą docenią fani klasycznego zegarmistrzostwa. Bardzo chętnie zobaczyłbym go w przyszłości w jakimś nawiązującym do lat 40. zegarku marki L43.
W komplecie Lang zaserwował nam dwa paski – skórzany oraz materiałowy. Piaskowy nylon bardzo szybko się strzępi w trakcie użytkowania i stanowi jeden z większych minusów całego zestawu. Na szczęście brązowa skóra jest bez wad, a oba paski mają bardzo dopracowany detal – klamerkę. Producenci często stosują gotowe wzory z katalogu, a w przypadku Langa widać, iż mamy do czynienia z dedykowanym projektem o pięknych liniach i wykonaniu – jest to jedna z najładniejszych klamerek zegarkowych jakie widziałem ostatnimi laty. Dodatkowo ładnie sygnowana wygrawerowanym logotypem.
Wrażenia, dostępność i cena
Połączenie nietypowego serca, z niestandardowym jak na field watcha designem (kolory, detale tarczy, grubość) i dziedzictwem twórcy marki tworzy razem bardzo ciekawą propozycję. Każdy egzemplarz, z indywidualnym numerem na deklu, zapakowany jest w odporną, czarną skrzyneczkę „peli case”. Zegarek wyceniono na 3500 EUR (~15 150 PLN) plus VAT, co biorąc pod uwagę powyższe benefity wydaje się rozsądną propozycją, także na tle większości standardowych pilotów będących interpretacją zegarka alianckiego lub B-Uhra – choć oczywiście kategoryzowanie może być płynne, ponieważ „klimatem” Langa bardziej zestawiłbym np. z Nomosem Club w którejś z wyższych wersji. Z niecierpliwością czekam na kolejne dziecko Lang 1943. Edition One okazał się bardzo ciekawym debiutem, ze smaczkami wykonania i historią w tle.
Lang 1943 Field Watch Edition One
Producent | Lang 1943 |
Nazwa modelu | Field Watch Edition One |
Ref. | L4300102 |
Mechanizm | manualny |
Symbol mechanizmu | L43.1 |
Rezerwa chodu (h) | 46 |
Tarcza | szara |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 39 |
Wysokość (mm) | 8,4 |
Wodoszczelność | 50m |
Pasek | skórzany, tekstylny |