Omega i James Bond „25” – co wiemy do tej pory…
Dwudziesty piąty z cyklu filmów o Jamesie Bondzie powstaje właśnie w bólach, z datą premiery przewidywaną na kwiecień 2020 roku. Na nadgarstku 007 ponownie zagości Omega i już teraz z dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że będzie to nowy, specjalny Seamaster 300M.
Zanim w ogóle ruszyły zdjęcia na planie kolejnego Bonda, nad projektem zawisły gęste, czarne chmury. Najgoręcej było przy obsadzie głównej roli – jeszcze po zakończeniu prac nad „Spectre” Daniel Craig dał do zrozumienia w jednym z wywiadów, że ma już dość roli i chce od niej odpocząć. To z kolei dało przyczynek plotkom, jakoby miał już nie założyć idealnie skrojonego garnituru i znowu, po raz piąty, zostać agentem Jej Królewskiej Mości. Karuzela nazwisk ruszyła, ale… ostatecznie Craig dał się namówić (nie bez znaczenia był argument finansowy) na jeszcze jeden film. Wtedy pojawił się problem z reżyserem. Za obraz pierwotnie odpowiadać miał chimeryczny, ale piekielnie utalentowany Brytyjczyk Danny Boyle, autor m.in. „Slumdog. Milioner z ulicy” i „Transpotting”. Ledwie kilka tygodni po podpisaniu kontraktu Boyle pokłócił się jednak z producentami filmu o swoją wizję fabuły i spakował manatki. W jego miejsce studio EON zatrudniło młodego Cary’ego Fukunagę, znanego szerszej publiczności z wyreżyserowania pierwszego, świetnie ocenianego sezonu serialu „Detektyw”.
Oficjalny początek pracom nad filmem dała konferencja prasowa na Jamajce, podczas której ujawniono także główną cześć obsady. Obok Craiga w najnoszym Bondzie zobaczymy m.in. powracających Naomie Harris, Ralpha Fienessa, Bena Whishawa i Leę Seydoux oraz nowe twarze w osobach Any de Armas, Lashane Lynch i Ramiego Maleka, który ma wcielić się w główny, czarny charakter. Jest też szansa na ponowny udział Christopha Waltza w roli Ernsta Stavro Blofelda.
Zdjęcia ruszyły na Jamajce pod koniec kwietnia, a raptem po kilkunastu dniach Daniel Craig skręcił kostkę i prace musiały zostać zawieszone. Potem z udziału w filmie zrezygnowała Grace Jones (May Day z odcinka „Zabójczy Widok”) i… to chyba na dzień dzisiejszy koniec długiej listy komplikacji. Sukcesywnie do sieci zaczęły wyciekać też pierwsze zdjęcia z planu, pojawił się nawet premierowy teaser „Making of”.
Chociaż na razie bardzo niewiele wiadomo o samym filmie i jego fabule (o tytule nawet nie wspominając) my już jaramy się jak przysłowiowe zapałki. Fanami Bonda jesteśmy w redakcji wszyscy jak jeden mąż – i to nawet w skali ocierającej się o szaleństwo. Wspomniane zdjęcia z planu dają pewne wyobrażenie tego, co w filmie zobaczymy, a przynajmniej jakimi autami będzie jeździł 007 i… jaki założy zegarek.
Fotografia z planu w Londynie pokazała, że Bond ponownie usiądzie za kierownicą Astona Martina. To zresztą nie żadna tajemnica, bo już od dawna mówiło się, że ta legendarna brytyjska marka znowu pojawi się w filmie. Wspominano jednak o futurystycznym, hybrydowym (taki znak czasów) modelu Valhalla, a tymczasem wygląda na to, że 007 pojedzie oldtimerami. Obok nieodzownie kojarzonego z Bondem, pięknego DB5, którym ostatni raz Bond woził M w „Skyfall”, na ekran wjedzie ciemnoszary Vantage V8 z przełomu lat 70. i 80. ubiegłego wieku.
Auto to pojawiło się już w filmie z Bondem. Jeździł nim Timothy Dalton w „W obliczu śmierci”. Co ciekawe, oryginalnie 007 według Iana Fleminga siedział za kółkiem Bentleya, ale ta marka nigdy się w kinowej serii nie pojawiła.
James Bond i Omega Seamaster 300M
Podobnie ma się (obecnie) sprawa z zegarkami Bonda. W książkach Fleminga agent 007 nosił na nadgarstku Rolexa i tak też było przez pierwszych kilkanaście filmów. Potem, po średnio udanym występie Daltona oraz przeszło pięcioletniej przerwie, rolę przejął Pierce Brosnan. Rola zegarka agenta powędrowała z kolei do Omegi. W premierowym (dla siebie) „Goldeneye” Brosnan przytulał się do naszej pięknej rodaczki, Izabelli Scorupco, a na ręku nosił kwarcowego Seamastera 300. Niebieski model na charakterystycznej bransolecie stał się wręcz synonimem „Omegi Bonda”, i to mimo faktu, że Bond już w wydaniu Daniela Craiga nosił także model Planet Ocean i Aqua Terra. Wygląda na to, że Seamaster powróci w nowej, 25. odsłonie cyklu o agencie Jej Królewskiej Mości.
Z kilku fotografii z backstage’u Bonda „25” można wywnioskować, że Craig ma na ręku Omegę Seamaster 300M. Spekulujemy, ale wygląda ona na nową, pokazaną rok temu wersję, z kilkoma niewidzianymi dotąd detalami. Po pierwsze zegarek założony jest na stalową bransoletę w typie mesh – dotychczas w ogóle niedostępną w kolekcji Seamaster 300 Omegi. Po drugie koperta wygląda na w całości szczotkowaną, z czarnym bezelem nurkowym i dużymi, arabskimi indeksami w kolorze écru. Po trzecie wreszcie na tarczy nie widać datownika (tak jak w wersji tytanowo-ceramicznej, opisanej TUTAJ), widać za to symbol w kształcie strzałki, na wysokości godz.6. Zgadujemy, że to znaczek, który pojawiał się już w historii na zegarkach dla Brytyjskiej Armii. To zresztą byłoby całkiem logiczne, zważywszy że Bond jest komandorem Królewskiej Marynarki Wojennej.
Jak będzie naprawdę – o tym pewnie przekonamy się w okolicach końca tego albo początku przyszłego roku. Wypada mieć tylko nadzieję, że pech opuścił ekipę Bonda „25” na dobre i film pojawi się w kinach w terminie. Bez względu na to, jakiego Seamastera (i ewentualnie inne zegarki) zobaczymy na ekranie, my już nie możemy się doczekać. James Bond will return…