„Kingsman”, Bremont i brytyjska elegancja
Zegarki przygotowywane na potrzeby kinowych blockbusterów to nic nowego, ale rzadko kiedy przemysł filmowy posuwa się przy tworzeniu dedykowanych produktów tak daleko, jak Matthew Vaughn i jego „Kingsman”.
Ściśle tajna szpiegowska spec-służba o kryptonimie „Kingsman” mieści się przy londyńskiej Savile Row, na tyłach markowego salonu krawieckiego. Organizacja zajmuje się rzecz jasna ratowaniem świata przed niechybną zagładą (w tym wypadku przed szaloną wizją sepleniącego internetowego magnata o nazwisku Valentine) ale w przeciwieństwie do całej gamy innych podobnych sobie, jest na wskroś brytyjska. Nawet James Bond mógłby od Kingsmanów uczyć się stylu, klasy i angielskiej flegmy.
Organizacja ma dość pokrętny kodeks działania, własnego krawca i zestaw gadżetów, które stworzono specjalnie na potrzeby filmu naprawdę, nie tylko dla kinowej rzeczywistości. Brytyjski sklep internetowy Mr.Porter wraz kilkoma wiodącymi rzemieślnikami z wysp przygotował sygnowaną logo „Kingsman” kolekcję odzieży i dodatków, które w filmie noszą Colin Firth, Michael Caine, Mark Strong i młody Taron Egerton. Dwurzędowe garnitury w prążki z jakościowej wełny wyglądają obłędnie, ale ponieważ w kwestiach modowych ekspertami nie jesteśmy, odsyłam do świetnego opracowania na zaprzyjaźnionym blogu Mr. Vintage – TUTAJ. Na szczęście dla nas „Kingsman” to także zegarki. Prawdziwy gentleman w skrojonym na miarę garniturze musi wręcz na swoim nadgarstku zapiąć stosowny zegarek – i tu z pomocą przyszłą marka Bremont.
Ponieważ Brytyjczycy – mądrze zresztą – lubią otaczać się wszystkim, co swoje, wybór marki zegarkowej padł na brytyjską z pochodzenia firmę Nicka i Gilesa Englishów. Bremont powstał w roku 2002, i choć zegarki są produkowane w Szwajcarii, całe zaplecze i koncepcja firmy to czysto wyspiarska filozofia. Na potrzeby filmu przygotowano 3 wersje chronografu (ALT1-B2 GMT Chronograph) z komplikacją World Time (specjalnie z myślą o agentach, ryzykujących życie w każdym praktycznie miejscu na kuli ziemskiej ;)).
Złota (18ct różowe złoto), stalowa albo pokryta czarnym DLC koperta zegarka ma 43mm średnicy, 16mm grubości, dwa szafirowe szkła i specyficzną, modułową konstrukcję Bremonta. Nosi ona nazwę Trip-Tick i wyróżnia się centralnym, mieszczącym mechanizm elementem ze stali. Model w złocie i stali mają srebrny cyferblat, wersja DLC to absolutne „stealth” – czarna tarcza z czarnymi aplikacjami i jedynym jasnym akcentem w postaci luminowy na wskazówkach. Personalizacja sprowadza się do logo „Kingsman” na tarczy licznika godzinowego, oraz na nazwie organizacji wkomponowanej w tarczę minutową stopera.
Sam mechanizm to modyfikowany przez markę kaliber BE-54AE na bazie ETY Valjoux 7750. Poza chronografem (z centralną sekundą i licznikami: 30-minutowym i 12-godzinnym) werk ma datownik (okienko na godz.3) i World Time. Komplikację wskazania czasu we wszystkich 24 strefach globu rozwiązano tutaj poprzez wewnętrzny, obrotowy bezel z 24 nazwami reprezentatywnych miast. Obsługuje się go ulokowaną na godz.8 koronką, w zestawieniu z centralną wskazówką z dużym, czerwono-białym grotem. W zegarkach próżno szukać niestety funkcji widocznych w filmie, ze strzelającą małymi pociskami koronką i LED-owym wyświetlaczem na czele. Mamy za to całkiem pokaźny wachlarz dekoracji, z niebieskimi śrubkami, perłowaniem i efektownie powycinanym wahnikiem.
Złotego Bremonta Kingsman zestawiono z brązowym aligatorem, a stalowego i czarnego z czarnym paskiem ze skóry cielęcej. Jeśli chcecie poczuć się jak jeden z Kingsmanów, musicie udać się albo do jednego z butików marki, albo na stronę MrPorter.com i wydać 14.250Euro (~59.100PLN) za model złoty, 4.395Euro (~18.250PLN) za DLC albo o 100Euro mniej za stal. Do tego miarowa garderoba, wypastowane buty oraz przewieszona przez przegub parasolka i śmiało można poczuć się choć trochę tajnym agentem… z przymrużeniem oka oczywiście.