
„Hands-On” Raymond Weil Freelancer
Marka Raymond Weil podczas tegorocznych targów w Bazylei zaprezentowała odświeżoną wersję modelu Freelancer. Ten sportowy zegarek ze względu na swój stonowany wygląd ma szansę stać się dobrą propozycją dla osób poszukujących czegoś z pogranicza klasyki i stylu casual.

Raymond Weil – historia
Raymond Weil (RW) to marka stosunkowo młoda. Powstała w Genewie niespełna 40 lat temu, w 1976 roku, czyli – co bardzo ciekawe – w czasie kiedy całą branżę trawiła szczytowa fala kryzysu związanego z pojawieniem się zegarków kwarcowych. Nazwa firmy pochodzi od imienia i nazwiska założyciela, którego z czasem na kierowniczym stanowisku zastąpił zięć Olivier Bernheim. W 2006 roku załoga powiększyła się o wnuków: Pierra i Ellie Bernheim a sama marka do dnia dzisiejszego pozostaje niezależną i jest zarządzana przez rodzinę twórcy.
RW od samego początku postawił na silny związek pomiędzy tworzonymi przez siebie czasomierzami a muzyką. Inspiracją stały się zainteresowania Raymonda Weila, który sam był wielkim pasjonatem muzyki klasycznej, a jego córka – żona Oliviera Bernheima – została nawet zawodową pianistką. RW współpracuje obecnie z najbardziej znanymi salami koncertowymi na świecie, między innymi: Royal Albert Hall, jest także partnerem nagród muzycznych BRIT Awards i bierze udział w projekcie dobroczynnym VH1 Save The Music Foundation. W portfolio szwajcarskiej marki znajdziemy „muzyczne” kolekcje, jak inspirowaną dziełami Mozarta „Amadeus”, czy serie limitowanych zegarków np. Sinatra.
Raymond Weil Freelancer

W ostatnich dniach miałem okazję przyjrzeć się bliżej modelowi spoza kolekcji muzycznej, ale równie interesującej propozycji szwajcarskiej marki, która moim zdaniem powinna spodobać się miłośnikom mniej agresywnych sportowych zegarków. Freelancer – bo o nim mowa – to czasomierz, który w postaci testowanej referencji zadebiutował na tegorocznych targach w Bazylei. Jego okrągła, 42mm koperta o klasie wodoszczelności 100m powstała ze stali. Bezel i część bocznych powierzchni wypolerowano na wysoki połysk, a resztę poddano szczotkowaniu – dzięki temu finalnie całość wygląda bardzo estetycznie. Chroniona dwoma szafirowymi szkiełkami kompozycja (górne z podwójnym antyrefleksem) ma 13,7mm wysokości.

Tarcza Freelancera to srebrna powierzchnia na którą trafiło sporo różnych wskazań. Z cyferblatu odczytamy zarówno dzień tygodnia jak i datę – oba okienka umiejscowiono na godz. 3, otaczając je ładną, srebrną ramką. Na godzinie 9 zlokalizowano tarczkę małej sekundy ze sporą, stalową obwódką wkręcaną na jedną śrubkę. Ten drobny detal stanowi swego rodzaju znak rozpoznawczy zegarka.

Pozostałe elementy cyferblatu to dwa totalizatory chronografu – 30-minutowy i 12-godzinny. Wnętrze pierwszego z nich zdobi nazwa firmy i towarzyszący jej napis GENEVE. Stoperem operuje się w tradycyjny sposób tzn. przy użyciu przycisków na godz. 2 (start/stop) i 4 (reset). W odczycie pomiarów pomocna jest długa, centralna wskazówka sekundowa oraz widoczna pomiędzy nakładanymi indeksami podziałka sekundowa. Ci, którzy zapragną zmierzyć prędkość, mogą to zrobić przy wsparciu skali tachymetru widocznej na umieszczonym pod kątem, przy styku cyferblatu i koperty ringu.

Od strony mechanicznej zegarek napędza kaliber oznaczony symbolem RW500. W rzeczywistości to modyfikowana Sellita SW 500 (odpowiednik kalibru ETA 7750), czyli mechanizm z automatycznym naciągiem i stoperem. Ten konkretny typ oferuje jeszcze wskazanie dnia i daty, a jego autonomia chodu – po uprzednim pełnym naciągnięciu sprężyny – wynosi 46 godzin. Dekoracja werku sprowadza się do groszkowania części wahnika oraz wypełnionego niebieskim lakierem grawerunku.
Wrażenia

Freelancer to zegarek o sportowym charakterze, ale jednocześnie stonowanym, „nieagresywnym” wyglądzie. Ze względu na zastosowanie skórzanego paska dobrze sprawdzi się zarówno do marynarki jak i swetra czy sportowej bluzy. A to z kolei sprawia, że dla części osób może stać się modelem all-in-one. Zwłaszcza w tej wersji kolorystycznej. Pozostałe warianty – m.in. czarna tarcza zestawiona z czerwonymi lub żółtymi akcentami – są zdecydowanie bardziej „charakterne”, ale przez to mniej uniwersalne.

Cena na metce to 14.100zł. W ramach tej kwoty Raymond Weil zadbał o kilka bardzo ładnie dopracowanych elementów np. dokręcaną, sygnowaną inicjałami RW koronkę oraz klamerkę do paska. Jeśli jesteśmy już przy pasku, to warto wspomnieć, że ten z recenzowanego modelu jest zdecydowanie grubszy przy kopercie niż na końcu (patrz zdjęcie poniżej) i pozostaje chyba najsłabszym punktem zegarka. Tradycyjnie ponarzekam także na wykończenie mechanizmu, które moim zdaniem mogłoby być nieco lepsze lub po prostu ukryte pod estetycznym, pełnym deklem.

Na koniec warto podkreślić, że choć firma RW nie należy do żadnej wielkiej grupy istnieje na rynku już od prawie 40 lat. I to pomimo faktu braku wsparcia finansowego i know-how, jakie oferują wielcy gracze zrzeszający po kilkanaście różnych marek zegarkowych. Oznacza to, że potrafi robić czasomierze, które mają całkiem szerokie grono odbiorców.