Hands-On Furlan Marri Disco Onyx Diamonds – luksusowa odsłona latającego spodka
Zainspirowany szalonym designem lat 30. XX wieku model Disco Volante, wystrojony w błyszczący onyks i diamenty, pokazuje, że tak naprawdę rozmiar w zegarkach nie ma znaczenia.
Zawsze mam pewien zgryz by wybrać zegarek, który zabiorę ze sobą do Szwajcarii. Dylemat jest tym większy, że z racji częstych kontroli celnych na lotnisku musi to być tylko jeden, konkretny model. Tym razem, przy okazji wrześniowych targów Geneva Watch Days, problem rozwiązał się sam. Kilka dni przed targami (i przed moim jakże wyczekiwanym urlopem) dotarł do mnie jeszcze świeżutki, przedpremierowy egzemplarz najnowszego zegarka od duetu Furlan – Marri. To właśnie on poleciał ze mną do Genewy. I od razu zdradzę Wam sekret – chyba nigdy żaden zegarek na moim nadgarstku nie wzbudzał takiego zainteresowania.
Disco Volante
Dwa lata temu Furlan Marri przełamał konwencję i zamiast prezentować kolejny model oparty na klasycznych wzorcach, sięgnął głęboko do zakamarków nietuzinkowego, zegarkowego designu. Disco Volante – czyli tłumacząc dosłownie latający spodek – swoimi korzeniami sięga jeszcze lat 30. zeszłego stulecia. Jego charakterystyczność sprowadza się do pozbawionej widocznych uszu koperty, której schodkowa forma jako żywo przypomina coś, co przyleciało z innej planety. W oryginale zegarek pojawił się w trzech wersjach: niebieskiej Disco Celeste, brązowej Disco Havana oraz zielonej Disco Verde. To ta ostatnia triumfowała w naszym zeszłorocznym konkursie „Zegarek Roku CH24”, w kategorii „Zegarka męskiego do 15 000 zł”.

Choć specyficzny i bez wątpienia nie pod każdy gust, Furlan Marri Disco Volante zachwycił przede wszystkim fanów nietypowego wzornictwa i klimatów vintage, także w kwestii niedużych gabarytów (raptem 36 mm średnicy) oraz manualnie nakręcanego mechanizmu. Zegarek to bez dwóch zdań tyleż oryginalny, co udany i całkiem przystępny cenowo – za egzemplarz na skórzanym pasku zapłacić trzeba 2 500 CHF (~11 500 PLN). Sporo jak za micro-markę? Owszem, ale Furlan Marri to też zegarmistrzostwo z półki wyższej niż przeciętne, bardziej przyjazne budżetowo propozycje. A najnowszy Disco jest jeszcze wyraźnie droższy.
Disco Onyx Diamonds

Podczas naszej zeszłorocznej, listopadowej wizyty w Genewie (przy okazji wręczania statuetek jubileuszowego Zegarka Roku CH24) odwiedziliśmy atelier Furlan Marii. Andrea Furlan i jego ekipa, wyraźnie usatysfakcjonowani, odebrali statuetkę dla zielonego Disco Verde, ale przy okazji zdradzili nam niechcący pewien sekret. W ręce Andrei wypatrzyłem zupełnie przypadkiem coś mocno błyszczącego, czarnego, ale z wyraźnym „blingiem”. Okazało się, że to prototyp cyferblatu nowego Disco – i to prototyp nie byle jaki.
Ten dokładnie zegarek, już w gotowej wersji, zabrałem ze sobą na pokład samolotu lecącego bladym świtem do Genewy na tegoroczne Geneva Watch Days. Zegarkowo było to wydarzenie nader skromne, ale jak wspomniałem – nigdy wcześniej żaden noszony przeze mnie w trakcie targów czasomierz nie wzbudził tak dużego zainteresowania i tak entuzjastycznych reakcji. Czy więc Disco Onyx Diamonds jest tak dobry i hot, jak sama nazwa?

Kamienie (pół)szlachetne
Poza cyferblatem nowy Disco nie różni się niczym od wersji seryjnych. Mamy więc pozbawioną widocznych uszu (ukryto je po spodniej stronie obudowy) okrągłą kopertę, mierzącą 38 mm średnicy i 8,95 mm grubości. Brak uszu plus stosunkowo niewielki otwór tarczy sprawiają jednak, że wygląda na mniejszą i delikatniejszą. Dopiero zapięcie zegarka na nadgarstku częściowo to wrażenie niweluje, choć to dalej model dyskretny, mały, od razu kojarzący się z czymś, co wyciągnięte zostało z annałów zegarmistrzostwa vintage. Swoje dorzuca do tego również bransoleta.


Disco Onyx Diamonds ma zamocowaną do koperty stalową bransoletę mesh – zrobiono ją z plecionych (splot jodełkowy), stalowych drucików, tworzących gęstą siatkę na kształt starodawnej zbroi rycerskiej albo – ukłon w stronę fanów Tolkiena – krasnoludzkiego mithrilu i tkanych z niego kolczug. Te powstawały w odmętach Khazad-dum, ta od Frulana powstaje w Azji i… zdecydowanie zaskakuje jakością. Mesh nie jest może najbardziej popularną z bransolet używanych w zegarkach, ale ma swój czar i ostatnimi czasy sięga po niego coraz więcej producentów, nawet tych z wyższej półki (np. Omega i Jaeger-LeCoultre). Wychodzi to różnie, Furlanowi natomiast udało się znakomicie. Bransoleta jest cienka, ale solidna, odpowiednio elastyczna i wygodnie układająca się na przegubie. Zwęża się nieco ku dołowi i zapina na małą, zatrzaskiwaną klamerkę. Z kopertą z kolei bransoletę łączy system szybkiej zmiany – w mgnieniu oka można więc zamienić ją na skórzany pasek.

Najważniejszy element zegarka kryje się jednak pod jego szafirowym szkłem. Furlan Marri odważnie postawił na kombinację błyszczącego onyksu oraz dyskretnych diamentów. Cyferblat ma więc połyskującą, głęboko czarną fakturę półszlachetnego kamienia. Czerń przełamują spore diamenty o szlifie bagietkowym, pełniące rolę luksusowych indeksów godzinowych. Na tarczy jest ich 6, w tym dwa ułożone obok siebie na godz. 12. Z oczywistych powodów Furlan zdecydował się na diamenty laboratoryjne, czyli tworzone ręką ludzką. Ich koszt jest znacznie niższy, niż tych naturalnych, a przy tym gwarantują wysoką jakość. Co jednak najważniejsze, Disko Onyx Diamonds przełamał w moich – i nie tylko – oczach pewien stereotyp. Otóż faceci spokojnie mogą nosić diamenty – o ile są dyskretnie wkomponowane w projekt zegarka. Na pierwszy rzut oka prawie ich nie widać i dopiero przy bliższej inspekcji oczy otwierają się szerzej, z wyraźnym uznaniem. Kompozycja tarczy uzupełniona jest małą sekundą na wysokości godz. 6 oraz mięsiście namalowanymi, białymi aplikacjami.

Trzy stalowe, bardzo starannie wykonane wskazówki, napędza manualnie nakręcany kaliber Peseux 7001. Malutki, mierzący raptem 23,73 mm mechanizm ma 42 godziny rezerwy chodu, wygodnie generowanej koronką ukrytą w prawym boku koperty. Furlan Marri przeprojektował mostki werku oraz zadbał, by elementy mechanizmu bardzo starannie wykończono. Oglądać możemy więc m.in. pasy genewskie, polerowane krawędzie, szlify na kołach naciągu oraz polerowane śrubki.

Wrażenia artystyczne
Najlepszym podsumowaniem modelu Disco Onyx Diamonds byłoby chyba przysłowiowe „nie oceniaj książki po okładce”. Nie byłem fanem projektu Disco Volante – trochę za sprawą jego zbyt mocnego retro-klimatu, trochę przez rozmiar, a trochę z racji zupełnie absurdalnych uprzedzeń. W teorii wersja z diamentami powinna podobać mi się jeszcze mniej, a jednak. W kategorii zegarkowych zaskoczeń – gdyby takową ktoś chciał ustanowić – umieścił bym Disco Onyx Diamonds na szczycie.

Najnowszy zegarek Furlan Marii to rzadki przypadek projektu, w którym właściwie wszystko gra. Rozmiar okazuje się idealny, proporcje doskonale dobrane, a bogaty cyferblat wręcz zdumiewająco dyskretny (a przy tym przyciągający wzrok). To również zegarek, który przełamał w mojej głowie pewne stereotypy o tym, co wypada, a czego nie wypada nosić. No i że diamenty to dobry przyjaciel również dla mężczyzny.
Furlan Marii Disco Onyx Diamonds powstał w limitowanej serii i kosztuje 1 000 CHF więcej, niż modele seryjne tj. równe 3 500 CHF (~16 000 PLN).


Furlan Marri Disco Onyx Diamonds
| Producent | Furlan Marri |
| Nazwa modelu | Disco Onyx Diamonds |
| Mechanizm | manualny |
| Symbol mechanizmu | Peseux 7001 |
| Rezerwa chodu (h) | 42 |
| Tarcza | czarna |
| Koperta | stal |
| Średnica (mm) | 38 |
| Wysokość (mm) | 8,95 |
| Wodoszczelność | 50m |
| Pasek | skórzany, bransoleta |
| Limitacja | tak |


