Zakończenie SIHH i powrót do domu zawsze są trochę przygnębiające. Głównie przez rozstanie z niejednokrotnie wymarzonymi zegarkami z najwyższej półki cenowej oraz jakościowej, wydającymi się czekać tylko na wyciągnięcie „nadgarstka”. Finał tegorocznej wizyty w Genewie okazał się jednak stanowczo lepszy niż wszystkie poprzednie. A to za sprawą uprzejmości manufaktury Vacheron Constantin, którą przed powrotem do Polski odwiedziłem.